Spotkanie z bp. Adamem Dyczkowskim odbyło się 28 maja w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Biskup mówił o swoich kontaktach z Janem Pawłem II
Biskup Dyczkowski pierwszy raz spotkał Karola Wojtyłę w 1957 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. – Przyjechałem na studia na KUL. Przychodzę do stołówki, wszyscy już poszli na zajęcia, bo pociąg wrocławski, którym przyjechałam trochę się spóźnił i widzę, że siedzi przy stole ksiądz. Przysiadłem się do niego, przedstawiłem się, on też się przedstawił. Powiedział: „Karol Wojtyła z Krakowa”. Zapytałem: „A kolega na którym roku?” Popatrzył na mnie i się uśmiechnął, po czym powiedział: „Ja już skończyłem” – mówi biskup. – Później idę przez główny hol uniwersytetu z kolegą Tadziem, a Wojtyła idzie naprzeciwko, Tadek mówi: „To jest mój profesor bp Wojtyła.” Musiałem mieć bardzo głupią minę, bo się biskup ze mnie serdecznie uśmiał. Tak się zaczęła ta nasza przyjaźń – dodaje.
Później spotykali się jeszcze wiele razy, nie tylko służbowo, ale i prywatnie. Podczas spotkania bp Dyczkowski wspominał m.in. o wspólnych wyjazdach w góry, na narty. – Byłem duszpasterzem akademickim i prowadziłem obóz w Zakopanem. Kardynał Wojtyła namówił mnie na narty. Pojechałem z nim na Lubań. Tyle razy byłem na Lubaniu, ale takiego widoku jak wtedy nigdy nie widziałem. Pan Bóg dał nam na ten pobyt piękną pogodę. Staliśmy urzeczeni. Kardynał w końcu przerwał cudowną ciszę i powiedział: „Adam tu się można modlić”. Zjechaliśmy do Krościenka. Zaszliśmy do karczmy i wypiliśmy herbatę – wspomina biskup. – Spotkaliśmy tam dwóch „przynapitych” gazdów. Jeden z nich podszedł do nas poklepał kardynała po ramieniu i powiedział, że dobrze zarobił za drzewo, dlatego się musiał napić. Następnego dnia kardynał miał Mszę św. w Krościenku i w drzwiach kościoła chlebem i solą wita go ten sam gazda. Od razu obaj się poznali. Kardynał powiedział: „Fajny z ciebie chłop, ale tero nie pij”. Wszyscy byli zdziwieni tymi słowami, bo tylko my wiedzieliśmy o co chodzi – dodaje z uśmiechem.
Biskup wspominał również służbowe spotkania ad limina w Rzymie, o których mówił, że zawsze odbywały się w radosnej, serdecznej, pełnej pokoju atmosferze. Ważnym wydarzeniem był również przyjazd papieża do Gorzowa Wlkp. – Papież przyjechał z Legnicy bardzo zmęczony, ale mimo to atmosfera była wspaniała. Pogoda dopisała, a rozentuzjazmowany tłum niesamowicie śpiewał. Papież nie chciał odjeżdżać. Dopiero, kiedy ks. Dziwisz powiedział, że trzeba już kończyć, bo do Gniezna zamiast helikopterem, pójdą pieszo, ojciec święty się pożegnał. Jego obecność i spotkanie z nim wtedy w Gorzowie Wlkp. to jedno z najgłębszych dla mnie przeżyć – mówi bp Dyczkowski.
Podczas osobistych wspomnień biskup przypominał również ważne momenty z życia papieża, a na koniec spotkania zaśpiewał wraz z uczestnikami „Barkę”.