W 25-lecie wolnej Polski rozmawiamy z wieloletnim duszpasterzem akademickim, opozycjonistą ks. prałatem Witoldem Andrzejewskim.
Ks. Marcin Siewruk: W 1989 r. Gorzów Wlkp. był ważnym ośrodkiem dla budowy wolnego państwa i jak zaznaczył marszałek Marek Jurek, to ogromna zasługa ks. prałata. Jak ocenia ksiądz te historyczne wydarzenia z perspektywy czasu?
Ks. Witold Andrzejewski: Wszystko co się działo w okresie Okrągłego Stołu wydawało się być wielką nadzieją i szansą, dzisiaj widzimy, że było to wielkie machlojstwo, dlatego trudno, żebym ja był z tego zadowolony. Natomiast w tamtym czasie wydawało mi się, że to jest ta jedyna droga, ale dałem się, jak bardzo wielu Polaków wtedy, oszukać. Tymczasem jesteśmy państwem wolnym, niepodległym to jest oczywiście radość i daje poczucie sensu życia, ale tym większa jest nasza odpowiedzialność. Dzisiaj już nikt nie może z nas zdjąć odpowiedzialności za to, co dzieje się w naszym kraju, w naszym państwie. To co się w tej chwili stało, że znakomita większość ludzi nie chce przyjmować na siebie odpowiedzialności, to oczywiście z jednej strony doświadczenie wielu lat życia w komunizmie, ale z drugiej strony jest to konsekwencja wielu lat oszustw tych, którzy zostali przez nas wybrani do władzy, obojętnie, czy to państwowej, wojewódzkiej, czy samorządowej. Dlatego myślę, że w tej chwili cały nasz wysiłek powinien iść w kierunku budowania poczucia odpowiedzialności we współcześnie żyjących Polakach, obojętnie, kto kim jest. Odpowiedzialności i uczciwości, żeby kłamstwo przestało być sposobem na życie, żeby oszustwo i krętactwo przestały być metodą, żeby wyeliminować cwaniactwo.
Jak to zrobić?
To już jest inny problem. My chrześcijanie mamy znakomity podręcznik do takiego życia, to jest Ewangelia. Tylko, żebyśmy chcieli według tego podręcznika żyć.
Tradycje niepodległościowe były bardzo pielęgnowane w rodzinie księdza, była to naturalna atmosfera…
Jako dziecko pamiętam 11 listopada, 3 maja, to znaczy, że tym się żyło. Od dzieciństwa byłem uczony historii na przedwojennych podręcznikach, które udało się zachować w rodzinnych zbiorach. Dlatego w szkole nie dałem się nigdy zakłamać, jeśli chodzi o historię.
Tego samego uczył ksiądz młodzież, studentów. Czy łatwo było mówić młodzieży o patriotyzmie?
Nie można być chrześcijaninem chcąc oderwać siebie od kraju w którym się żyje. Ojczyzna jest darem danym przez Boga i musimy go dobrze wykorzystywać. Patriotyzm na tym właśnie polega. Człowiek, który nie chce kochać swojej rodziny jest renegatem. To oczywiście nie oznacza, że ma nie kochać innych rodzin. Patriotyzm nigdy nie prowadzi do nacjonalizmu, do wywyższania własnego kręgu kulturowego, narodowego ponad inne. Pamiętam kiedyś chłopacy powiedzieli do mnie: „co ksiądz cały czas o tej Polsce nam mówi?”. Wtedy odpowiedziałem: „Po której stronie granicy czujesz się u siebie? Czy możesz powiedzieć, że Polska nic ci nie dała? Nie jesteś bękartem, masz swój dom, rodzinę i ten dom w największym wymiarze nazywa się Polska. Więc albo to jest twoje, albo nie!” Zacznijmy o Polsce właśnie w ten sposób myśleć. W pewnym momencie zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że chcąc być chrześcijaninem, nie mogę być obojętny wobec daru, którym jest moja ojczyzna. Dar, którym zostałem obdarowany przez Pana Boga, to nie jeden z wielu prezentów imieninowych od cioci Zosi, ale prawdziwy dar Boga. Ale tak samo, ja jestem darem dla mojej ojczyzny, to jest proste jak drut. Dlatego ucząc wiary, zawsze wprowadzałem formację patriotyczną, bo mnie również tak wychowywano. I to nie chodzi o moje zaangażowanie polityczne, ale ukazywanie chrześcijaństwa w pełnym wymiarze życia, nie tylko od strony zakrystii.
Jest ksiądz symbolem ruchu niepodległościowego, opozycyjnego w nie tylko w Gorzowie Wlkp., ale również w Polsce. Co ksiądz myśli dzisiaj, w 25. rocznicę wyborów czerwcowych, które dały początek transformacji w Polsce?
Nie dajcie się oszukiwać, ale równocześnie nie bójcie się, że mogą was oszukać. Niech to co nazywamy prawdą, staje się osobistą prawdą. Miejcie odwagę, nie bójcie się nie kłamać i chociaż wszyscy dookoła będą mówić, że można kłamać – to są oszuści. Człowiek, który mówi, że trzeba kłamać w życiu jest zwykłym, ordynarnym oszustem i o tym musimy pamiętać. Natomiast, wy bądźcie odważni w poszukiwaniu prawdy osobistego życia, dopiero wtedy swoim dzieciom spojrzycie uczciwie w oczy.
Czy te wydarzenia sprzed 25 lat otworzyły szerzej furtkę poszukiwania prawdy?
Tak, tak. Ludzie odkryli w sobie, że warto walczyć o prawdę. Jeśli inni nauczą się, że jestem uczciwy, nie kłamię, to zaczną mi ufać, ale dopiero wtedy. Żeby inni nauczyli się tego, że nie kłamię, to trzeba parę razy dostać po głowie, ale dopiero wtedy pozna się, jak warto jest żyć w prawdzie, uczciwości.