O zbawieniu, przyjaźni ze świętymi, drodze do nieba i odpustach z dogmatykiem ks. dr. Mariuszem Jagielskim rozmawia Katarzyna Buganik.
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas pamięci, ale i modlitwy za zmarłych. Dlaczego najpierw wspominamy świętych, a dopiero później zmarłych?
To nie jest przypadek, że Kościół najpierw dał uroczystość Wszystkich Świętych, perspektywę i horyzont patrzenia na śmierć, a potem dopiero wspomnienie wszystkich zmarłych. To świętość daje klucz do wieczności. Kościół wierzył od początku w świętych obcowanie. Obecność świętych i ich wstawiennictwo za nami to odnawianie w nas wszystkich wymiarów. Dobrze jest traktować świętych jak przyjaciół, bo to jest odkrywanie, czym jest świętość.
Jak powinniśmy się modlić w tych dniach?
Nie tylko w tych dniach, ale zawsze powinniśmy modlić się przez wstawiennictwo świętych. Myślimy przestrzennie, że przez świętego, a nie bezpośrednio do Boga - to znaczy dłużej, dalej, a przecież właśnie ta relacja ze świętymi nie wydłuża drogi, ona czyni ją intensywniejszą, a przez to krótszą. Istnieje wspólnota darów, które my otrzymujemy przez świętych, ale także tych, które my możemy ofiarować im. Mała Teresa mówi: „W niebie będę złodziejką, będę wykradać łaski Panu Bogu i zsyłać deszcz róż na ziemię” – to pewien obraz, ale to świadczy o tym, jak Bóg przemienił jej serce w rozumieniu nieba. Ona obecność z Bogiem na wieki rozumie jako zaangażowanie w życie tych, którzy są jeszcze w drodze. Niebo nie ma nic wspólnego z nudą, samotnością i bezczynnością, tylko z miłością. Chodzi o to, by być zbawionym, a zbawienie to dokonanie się tego, co Bóg zamierzył względem każdego z nas. Trzeba pozwolić Bogu przez świętych zmieniać nasz sposób patrzenia na wiele rzeczy. Zbawienie nie jest przejściem do wiecznej samotności, ale to pełnia przywrócenia naszej jedności z Bogiem, nas samych i jedności pomiędzy nam, we wspólnocie Kościoła, która się dokonuje w Bogu.
Przy okazji tych świąt zamiast skupiać się na zbawieniu i modlitwie, często zajmujemy się porządkowaniem grobów, kwiatami, zniczami…
Człowiek jest jednością tego, co duchowe i co cielesne. Żadna z tych sfer nie znosi pustki. Ważne, żeby symbole wyrażały głębię rzeczywistości, żeby jej nie spłycały i nie fałszowały, i żeby prymat był w tym, co duchowe. Stawiając kwiaty czy znicze, robimy coś dobrego dla pamięci i wierności zmarłych, ale jeśli to nas nie odsyła do wdzięczności Bogu za życie tych, którzy nas poprzedzili, do modlitwy za nich, to sprowadzamy wszystko do wymiaru znaku.
Jak więc możemy pomóc zmarłym w ich drodze do nieba?
Dobrem duchowym, które możemy sobie nawzajem przekazywać we wspólnocie Kościoła, są odpusty. To, co kluczowe dla odpustu, to odpuszczenie skutków grzechu. Dokonany grzech pozostawia jakiś skutek, mimo że jest przebaczony. Dobro duchowe nigdy nie ginie, to co jest czynione w Bogu, pozostaje na zawsze. Odpust może być ofiarowany za nas samych lub za zmarłych. Ważne, żeby te skutki grzechu zostały uzdrowione. Odpust to nie jest mechaniczna skrzynka, do której wrzucimy odpowiednią ilość żetonów i wyskoczy nam obiecany batonik w postaci odpustu. Odpust wiąże się z odrzuceniem przywiązania do grzechu. Bóg nas zaprasza do zmiany sposobu myślenia. Czym innym jest jednak przywiązanie zakładające pewne upodobanie, a czym innym nałóg, który niekoniecznie jest upodobaniem, ale czymś z czym nie potrafimy sobie poradzić.
Jakie warunki należy spełnić, by uzyskać odpust?
Odpusty można uzyskać od 1 do 8 listopada. W jednym dniu można uzyskać odpust dla jednej osoby, zmarłego lub dla samego siebie. Należy odmówić modlitwy: Wierzę w Boga, Chwała Ojcu, Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i ofiarować je w intencjach ojca świętego (nie za ojca świętego), być w stanie łaski uświęcającej i przyjąć Komunię świętą oraz nawiedzić cmentarz.
Istnieje odpust zupełny i cząstkowy. Na czym polega różnica miedzy nimi?
Odpust zupełny to zgładzenie wszystkich kar doczesnych, uzdrowienie skutków grzechu. Odpust cząstkowy oznacza zgładzenie jakiegoś wymiaru kar doczesnych.