Obchody 70-lecia polskiej Zielonej Góry i Dzień Pionierów odbyły się 14 lutego.
Uroczystości rozpoczęła Msza św. w zielonogórskiej konkatedrze, której przewodniczył bp Stefan Regmunt. – Pierwsi osadnicy, którzy pojawili się na tych ziemiach, przybyli z bagażem trudnych doświadczeń. Kiedy czyta się ich wspomnienia, to rodzi się wzruszenie i szacunek. To wspomnienie bydlęcych wagonów i skromnego życia, które trzeba było rozpocząć na tych terenach – mówił biskup.
Biskup przypomniał również osobę i zasługi pierwszego proboszcza Zielonej Góry, ks. Kazimierza Michalskiego i modlił się o zdrowie dla pionierów.
Po Eucharystii odbyła się oficjalna część spotkania m.in. z przemówieniami włodarzy miasta i złożeniem kwiatów na grobie ks. Michalskiego. – 70 lat temu przyjechali tutaj pierwsi osadnicy. Władze niemieckie zamienione zostały na władze polskie. Większość pionierów Zielonej Góry przyjechała ze Wschodu. Ci ludzie przeżyli wojenne tragedie i musieli przenieść się na Zachód. Pod koniec 1945 roku działała tu cała administracja miejska, tworzono miejsca pracy, rozwijała się edukacja, dlatego chcemy dziś pionierom złożyć hołd i podziękować za to, co zrobili – mówił prowadzący uroczystości Paweł Wysocki.
Na uroczystościach nie zabrakło pionierów, ich dzieci i wnuków. – Jestem synem pioniera. Mój ojciec, Józef, przybył do Zielonej Góry z Wielkopolski 22 lipca 1945 roku. Wówczas było to już polskie miasto, ale dokładnie 14 lutego 70 lat temu, był to jeszcze niemiecki Grünberg, który został zajęty przez Armię Radziecką – wyjaśnia historyk dr Włodzimierz Kwaśniewicz.
W wyniku wydarzeń z lutego 1945 roku miasto nie zostało zniszczone, ale pokojowo przejęte i zasiedlone przez Polaków. – W 1945 roku Zielona Góra liczyła ponad 20 tysięcy mieszkańców. Pamiętam miasto z tamtych lat, bo urodziłem się tu w 1947 roku. Było ono piękne, urokliwe, nieduże i posiadało niezniszczoną infrastrukturę miejską. Aleja Niepodległości była obrośnięta magnoliami. Były też w Zielonej Górze piękne sady i winnice. Do 1950 roku było tu również wiele przedsięwzięć i prywatnych inicjatyw. Byli m.in. introligatorzy, szewcy i piekarze – wspomina dr Kwaśniewicz. – Z tym miastem związani są moi rodzice, ja z małżonką i nasze dzieci oraz wnuki. Tu jesteśmy my i groby naszych bliskich. Dziś Zielona Góra, po połączeniu miasta z gminą, jest o wiele większa niż 70 lat temu, ale także piękna.