Dobroci serca i dzielenia się z bliźnimi uczmy się od najmłodszych, bo one potrafią bezwarunkowo pomagać i cieszyć się z dobrych uczynków.
Dlaczego od dzieci i po co się uczyć? Odwiedziłam dziś zaprzyjaźnionych małych apostołów w Grębocicach (dzieci z ogniska misyjnego) i duże wrażenie zrobiło na mnie to, co powiedziały. Kiedy rozmawialiśmy o dziełach, których się podejmują w ramach pomocy misjom i misjonarzom, i zapytałam, co jest w pomaganiu takiego, że to robią, dzieci od razu i z wielką radością stwierdziły, że ta pomoc po prostu je cieszy i daje satysfakcję.
Mali misjonarze często dzielą się swoim kieszonkowym i przeznaczają je np. na zakup okularów korekcyjnych czy przyborów szkolnych. Dzielą się tym, co mają. Do akcji, które prowadzą, zachęcają czasem całe rodziny, bo ważne jest dla nich drugie dziecko, rówieśnik z Afryki czy Azji. Dodatkowo modlą się za tych, którym pomagają. Myślę, że nam, dorosłym, często brakuje takiego zapału do wspierania innych. W zabieganiu i codzienności bardziej skupiamy się na tym, by nam i naszej rodzinie niczego nie zabrakło, a te dzieci nie myślą tylko o sobie, dlatego warto się od nich uczyć dobroci serca.
Zdecydujmy się więc na naukę bycia lepszym i czynienie prostych gestów, np. przez taką formę wsparcia, jaką jest jałmużna wielkopostna czy modlitwa w intencji potrzebujących. Wielki Post jest przecież okazją do zmiany swojego życia czy chociaż próby uczynienia go lepszym i bardziej wartościowym.