W Żywcu, Warszawie, Gdańsku i Elblągu koty zarabiają na swoje utrzymanie. Za sprawą lokalnych władz „poszły do pracy” i zarabiają na swoje utrzymanie, łowiąc myszy. Czy podobny pomysł uda się w Głogowie?
W Żywcu pracą dla kotów ze schroniska zajął się burmistrz miasta. Postanowił, że koty zamieszkają, m.in. na żywieckich osiedlach, w specjalnych budkach. W zamian za schronienie i opiekę zwierzęta będą żyły wolno, a przy okazji zajmą się wyłapywaniem biegających po mieście myszy i szczurów. Podobnie jest w kilku innych miastach, m.in. w Warszawie, Gdańsku i Elblągu.
- Koty żyjące na wolności ograniczają znacznie populację szczurów i myszy, a tam, gdzie mieszkańcy pozbywają się kotów, mają problem z gryzoniami. Bardzo nam się podoba ten pomysł, by "zatrudnić" koty. Wiele spółdzielni mieszkaniowych wystawiło już dla nich budki. Tak jest m.in. w Elblągu i Gdańsku - mówi Tomasz Ignaczak, pracownik Biura Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Warszawie.
- Koty bytujące na wolności uznawane są przez polskie prawo za ważny element ekosystemu miejskiego. Kilka spółdzielni w Polsce zlikwidowało na swoim terenie koty, bo jak twierdzą „śmierdzą i roznoszą zarazki”. Koty są drapieżnikami i nie żyją we własnych odchodach. Dbają o to, by ich zapach się nie rozprzestrzeniał, bo straszy im myszy i szczury. Wyjątkiem jest okres godów w marcu, kiedy koty znaczą swój teren - dodaje.
W Głogowie pomysł zatrudnienia kotów ze schroniska spotkał się zarówno z różnymi reakcjami.
- Mamy schronisko pełne kotów, które z przyjemnością zajęłyby się plagą szczurów w naszym mieście. Wyślijmy więc koty do roboty. Koty będą szczęśliwie żyły na wolności, szczury i myszy opuszczą nasze osiedla, a w schronisku będzie więcej miejsca dla innych bezdomnych zwierząt - mówi pani Halina.
Innego zdania jest pan Paweł. - Jestem wielkim zwolennikiem zwierząt i sam w domu mam psa i kota. Uważam jednak takie działania za populizm. Na osiedlach powinny powstawać place zabaw dla dzieci, a nie miejsca dla bezpańskich kotów. W cywilizowanym świecie gryzonie zwalcza się poprzez deratyzację. Nie rozumiem też tego całego przewartościowania słownictwa i cech ludzkich na zwierzęta - adopcja, bezdomność, praca - mówi głogowianin.
Ostrożnie do tematu podchodzą również pracownicy głogowskiego schroniska dla zwierząt. - Myślę, że pomysł jest dobry i sama realizacja projektu nie jest wielkim problemem, jeżeli tylko urząd miasta wyrazi taką chęć. Pod opieką mamy już jeden taki domek, w którym mieszkają koty dzikie. Stoi w ustronnym miejscu i tam ten pomysł się sprawdza. Nie wiem, czy podobnie byłoby na osiedlach mieszkaniowych. Dla nas najważniejsze jest dobro i bezpieczeństwo zwierząt - mówi Anna Greger, członek głogowskiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom „Amicus” i inspektor ds. ochrony zwierząt.
W głogowskim schronisku przebywa obecnie ponad 60 kotów. O tym, czy pójdą polować na gryzonie, zdecydują władze miasta i zaangażowani w sprawę mieszkańców Głogowa.
Na razie głogowianie mogą się starać jedynie o adopcję kotów. - Trzeba podpisać umowę adopcyjną, której warunkiem jest m.in. dbałość o zwierzę, wizyty u weterynarza i przestrzeganie szczepień zwierzęcia. Opłata adopcyjna wynosi 30 zł za kota. Zwierzęta wydawane są z książeczką zdrowia, są zaczipowane (pod skórą mają czip, dzięki któremu zaginione zwierzę można odnaleźć), większość jest też po zabiegach sterylizacji i kastracji - zapewnia Anna Greger.