Jakie kształty wychodzą spod dłuta i jak powstaje drewniana rzeźba? - to można zobaczyć w ramach odbywającego się od 6 do 8 sierpnia XIV Pleneru Rzeźbiarskiego w Pszczewie.
Na Placu Magdaleńskim słychać dźwięk pił motorowych i stukot młotków. To czterech rzeźbiarzy wytrwale tworzy swoje prace. Wśród trocin i lecących wiórów widać m.in. topolowe postacie z bajek, osikowe zwierzęta, figury świętych i kapliczki z Jezusem Frasobliwym. Dla turystów przyjeżdżających na wypoczynek nad jeziorem, to ciekawa i niecodzienna atrakcja.
– Bardzo mi się podobają te rzeźby. Szukam wśród nich dla siebie małego aniołka. Przyjechaliśmy tu na wakacje, a taki plener jest dla nas dodatkową atrakcją – mówi Krystyna Osip z Mielca.
Podczas pleneru można nie tylko zobaczyć jak powstają rzeźby i kupić sobie drewnianą pamiątkę, ale także porozmawiać z twórcami o ich pasji.
W tym roku do Pszczewa przyjechało czterech rzemieślników. Tadeusz Bardelas z Rusinowa jest uczestnikiem plenerów rzeźbiarskich od początku ich istnienia.
– Jeździmy na różne plenery. Robiliśmy m.in. rzeźby pięciu braci męczenników w Rokitnie, ale Pszczew jest wyjątkowy, bo tutaj wszystko się zaczęło – tłumaczy rzeźbiarz.
– Z zawodu jestem technikiem ortopedą, a rzeźbiarstwo to moja pasja. Ja tym żyję i to lubię. W tym roku rzeźbię pelikana i niedźwiadka w drewnie osikowym. Posługujemy się piłami ze specjalnymi prowadnicami i łańcuchami. Używamy też skrobaków, dłut, szlifierek i frezarek. Jedną rzeźbę wykonujemy średnio w jeden dzień – dodaje.
Jerzy Kopeć z Przytocznej zauważa, że obróbka drewna to nie łatwe zadanie.
– Rzeźbię w drewnie topolowym. Wykonałem Koziołka – Matołka i dwa koty, z których chcę skomponować ławkę, by była to rzeźba funkcjonalna. To ciężka praca, która wymaga siły i energii, ale dająca satysfakcję, kiedy widać efekt końcowy rzeźby – mówi rzemieślnik.