Czy umiemy się cieszyć z małych rzeczy, piękna przyrody, promieni słońca? Czy doceniamy smak powszedniego chleba? Czy taki zachwyt w ogóle jest dziś możliwy?
Tego, jak - mimo trudu pracy i przeciwności losu - cieszyć się z codzienności, uczą nas rolnicy. To ludzie o spracowanych rękach, opalonej twarzy i choć zmęczonych, to radosnych i pełnych wdzięczności oczach. Oddani pracy na roli, kochający ziemię i szanujący tradycje przodków. To właśnie dzięki ich codziennemu trudowi mamy chleb - wydawałoby się podstawowy, ale jak ważny i cenny pokarm.
Kilka dni temu, podczas diecezjalnych dożynek w Rokitnie, spotkałam lubuskich i dolnośląskich rolników. Nie przyjechali do sanktuarium, by szczycić się swoimi hektarami czy pieniędzmi ze sprzedanego zboża. Ci ludzie z pokorą przyszli do Matki Bożej, by podziękować za trud swojej pracy i tegoroczne plony ziemi. Przywieźli ze sobą to, co dla nich najcenniejsze - chleb, kłosy zbóż, warzywa, wina i miody.
Najpiękniejsze w ich postawie jest to, że umieją dziękować za owoce swojej pracy, bez względu na pogodę i urodzaj. Jak mówią, ten rok, mimo suszy, nie był zły - zbiory były udane i trzeba za nie Bogu dziękować i prosić o kolejne dary ziemi w przyszłym roku.
Rolnicy nie narzekają, choć skwar i upał tego lata wycisnęły z nich ostatnie poty. Cieszą się z tego, co mają, doceniają wartość ziemi ojczystej, cenią przyrodę. Czy i my umiemy tak radować się z codzienności? Czy mamy satysfakcję z wykonywanej pracy? Czy tylko ciągle narzekamy na wszystko? Patrząc na rolników, warto siebie samego zapytać, czy umiem docenić to, co mam i czy pamiętam, by za to dziękować Bogu?