– Myślałem naiwnie, że jak pojadę do Częstochowy, to stanie się cud i przestanę pić. Ale tak nie było. Pan Bóg zabierał mój nałóg powoli. Dziś wiem, że dzięki Jezusowi jestem trzeźwy – mówi uzależniony.
Waldemar Skrzypek pochodzi z Jarocina, ale od 20 lat mieszka w Świebodzinie. Przyjechał tu na leczenie do Nowego Dworku i postanowił zostać, by zacząć swoje życie od nowa. Po alkohol sięgnął w wieku 13 lat. Później spróbował narkotyków. Zaczęło się „niewinnie”, z kolegami, dla szpanu, a skończyło poważnym uzależnieniem. – To była taka moda. Najpierw wszyscy piliśmy, później ktoś przyniósł narkotyki. Nie mieliśmy wtedy świadomości, że istnieje takie coś jak głód narkotykowy. Myśleliśmy, że to grypa czy angina. Chodziłem do kilku szkół, ale zamiast się uczyć, balowałem z kolegami. I tak to trwało latami – mówi uzależniony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.