Po wojnie kościelny z Maszewa bał się, czy nowi mieszkańcy nie zabronią mu przechodzić ścieżką przez podwórko, najkrótszą drogą do kościoła.
Przypominają się komiczne sceny z filmu „Sami swoi”, spory i kłótnie, ale w Maszewie było całkiem inaczej. Młodzi gospodarze pozwolili chodzić kościelnemu przez podwórko i to był początek zaangażowania w pomoc we wspólnocie parafialnej, trwającą ponad 50 lat (s. VIII). Na innej ścieżce, liczącej ponad 1000 km, a wiodącej do Santiago de Compostela można spotkać wspaniałych ludzi. Można też odkryć taką cząstkę samego siebie, o której nie mieliśmy bladego pojęcia, że istnieje, ale przede wszystkim najważniejszą osobę, samego Boga (ss. IV–V). Wysokie płoty, mury odgradzające od sąsiadów dają złudne poczucie bezpieczeństwa, a prawdziwe szczęście jest w otwartej przestrzeni, pod wielkim dachem nieba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.