Są różnych wyznań i kultur, ale mieszkają obok siebie, w tym samym mieście, żyją w zgodzie i przyjaźni, bo, jak mówią, tutaj zawsze tak było - szacunek i zrozumienie na pierwszym miejscu.
Kolejny raz uczestniczyłam w Dolnośląskim Święcie Wina i Miodu w Przemkowie. Dla wielu to pewnie impreza jak wiele innych, z różnymi atrakcjami, bo były m.in. bieg po miód, rajd rowerowy, konkurencje sportowe z udziałem niepełnosprawnych, występy miejscowych zespołów łemkowskich i kiermasz regionalnych przysmaków oraz produktów rękodzielniczych.
Dla mnie niezwykłe w tym wydarzeniu jest jednak to, że to święto ma wymiar... ekumeniczny. Co roku nie tylko mieszkańcy Przemkowa, ale i innych miejsc Dolnego Śląska, a wśród nich pszczelarze, spotykają się w innej przemkowskiej świątyni na nabożeństwie ekumenicznym. W ubiegłym roku liturgia odbyła się w cerkwi prawosławnej, w tym – w cerkwi greckokatolickiej, a w przyszłym roku będzie w kościele rzymsko-katolickim. Jest to inicjatywna mieszkańców Przemkowa i ich duchownych.
Pomimo że są to trzy różne wyznania, a do tego dochodzą jeszcze różne kultury i tradycje, bo wielu mieszkańców miasta to m.in. Łemkowie i mieszkańcy dawnych Kresów Wschodnich, społeczność ta od lat żyje ze sobą w zgodzie. Potwierdzeniem, że tak jest, są słowa Waldemara Kudły, jednego z mieszkańców Przemkowa: „Tutaj nigdy nie było żadnych animozji. Zawsze żyliśmy w zgodzie i wzajemnym szacunku, i dziś, przy takich okazjach jak święto miodu, podkreślamy naszą wzajemną tolerancję”.
Przemków na pewno nie jest jedynym takim miejscem w diecezji, ale myślę, że to miasto może być dobrym przykładem na to, jak szukać tego, co wspólne dla wszystkich, jak rozumieć to, co inne, i szanować się wzajemnie bez względu na wyznanie i pochodzenie.