- Zastanawiam się, jak człowiek tak bardzo wrażliwy, który wspaniale opowiadał o świecie, mógł przeżyć tak straszliwe piekło - mówi Zofia Pilecka-Optułowicz, córka rotmistrza Witolda Pileckiego.
Katarzyna Buganik: Jak wspomina Pani ojca? Jakim człowiekiem był rotmistrz Witold Pilecki?
Zofia Pilecka-Optułowicz: Mój tata był wspaniałym człowiekiem. Bardzo uzdolnionym; pisał poematy, malował i rysował. Przez całe swoje życie służył najwyższym wartościom. Jest przykładem poświęcenia dla ojczyzny, bo oddał jej wszystko, łącznie ze swoim własnym życiem. Mówi się, że żołnierz inaczej traktuje życie, ale to nieprawda. Czy to było w Oświęcimiu, czy podczas powstania warszawskiego, był otoczony ludźmi, którzy nazywali go „tatą”, bo dla niego każdy był ważny. To nie był wojskowy odporny na wszystko, ale człowiek o wielkiej duszy i sercu.
A jakim był ojcem?
Patrząc dziś na model wychowania dzieci, który stosował mój ojciec, uważam, że jego nauczanie było fenomenem. Pamiętam jego codzienne lekcje o przyrodzie, kiedy opowiadał nam o wszystkim, co żyje. Zastanawiam się, jak człowiek tak bardzo wrażliwy, który wspaniale opowiadał o świecie, mógł przeżyć tak straszliwe piekło. Myślę, że mój tata był niezwykły, że był posłany od Stwórcy. Kiedy ojca nie było w domu, to był dla nas wszystkich trudny okres. On nawet w sytuacji ekstremalnej, kiedy przebywał w Oświęcimiu, troszczył się o nas, pisał listy, często ozdabiane pięknymi rysunkami... Podczas okupacji, przed powstaniem, dojeżdżaliśmy do niego, do Warszawy, by się z nim spotkać. Wtedy uczył nas patriotyzmu i konspiracji. Kiedy np. jechałam z nim tramwajem, stanowiłam dla niego pewnego rodzaju ochronę. Idąc przed nim, miałam obowiązek patrzeć, czy tata nie jest zagrożony. Ojciec mówił nam również, żebyśmy dbali o mamę. Uczył nas, że nie wolno kłamać, tylko mówić prawdę, nawet gdyby była ona bolesna. Ojciec dał nam niezwykłą lekcję na całe życie, naukę, z której ciągle korzystam.
Jak to jest być córką takiego bohatera?
To przede wszystkim obowiązek moralny przekazywania prawdy o nim i ogromna wdzięczność za wielki skarb od nieba, którym był mój ojciec. Jestem szczęśliwa, że miałam takiego tatę. Mam też misję do spełnienia - przekazuję wiedzę o moim ojcu. Dziś można o tym mówić otwarcie, ale były czasy, kiedy w ukryciu, po Mszach św. w podziemiach kościołów opowiadałam młodzieży o rotmistrzu Pileckim. Dziś również odwiedzam szkoły, spotykam się z dziećmi i młodzieżą, i ciągle opowiadam o moim ojcu. Myślę, że również dzięki temu, dziś w Polsce już 30 szkół nosi jego imię.
Dziś mamy zupełnie inną rzeczywistość niż ta, w której żył rotmistrz. Jak zatem teraz rozumieć patriotyzm?
To ukochanie swojej ojczyzny i postawa bycia zawsze dla niej oddanym. Chodzi o to, by nasza ojczyzna była piękna postawami młodych ludzi, atrakcyjna dla Europy i świata, i bogata. By była taka, o jakiej marzyli c,i którzy o nią walczyli, a których już dziś nie ma. O niepodległość trzeba ciągle dbać. Ojczyźnie potrzeba miłości, naszej dobrej nauki i pracy.