Jak wygląda Adwent na Kubie? Korespondencja polskiego misjonarza - ks. Witolda Lesnera.
A oto relacja ks. Witolda Lesnera na temat przygotowań do świętowania narodzenia Jezusa:
Zbliżające się święta Bożego Narodzenia, a szczególnie ich oprawa w Polsce skłaniają mnie do porównań tego, co mamy w naszej tradycji, i zwyczajów kubańskich – a właściwie ich braku. W Polsce na każdym kroku słychać kolędy; gdzie się nie obejrzeć, wszędzie widać choinki lub inne dekoracje świąteczne, ale na Kubie tego nie ma. Fakt, coraz częściej w sklepach można spotkać choinkę, a niekiedy nawet napis „Felíz Navidad”, ale jest tego na tyle mało, że nie buduje to bożonarodzeniowego klimatu. A dodatkowo ta temperatura w okolicach 30 stopni! To akurat mi się podoba.
Brakuje nam również adwentowych Rorat i związanych z nimi lampionów oraz tego specyficznego oczekiwania… W naszej parafii mamy natomiast coś innego: „Las Posadas” (gospody). To adwentowy zwyczaj zaszczepiony przez księży z Republiki Dominikany, którzy przez wiele lat posługiwali w Guisie. Trochę przypomina to nasze kolędowanie. W czasie nowenny przed Bożym Narodzeniem odwiedzamy domy parafian z pieśnią, lekturą Pisma Świętego i modlitwą.
Całość trwa około godziny. Rozpoczyna się od piosenki, podczas której część osób jest w domu, a druga część na zewnątrz. Przez zamknięte drzwi śpiewają dialog między Józefem i Maryją oraz właścicielem gospody. Rodzice Jezusa przybywają do Betlejem i proszą o miejsce do spania, jednak z wnętrza słyszą, że muszą szukać dalej, bo wszystko jest zajęte. Józef jednak nie ustępuje i mówi, śpiewając, że jego żona niedługo będzie rodzić. Gospodarz odśpiewuje, że nic na to nie może poradzić. Ostatecznie po kilku minutach drzwi się otwierają i Święta Rodzina zostaje wpuszczona do środka.
Następnie czyta się fragment z Ewangelii o podróży Maryi z Józefem z Nazaretu do Betlejem, a po nim jest czas na modlitwę, szczególnie w intencji mieszkańców danego domu. Wszystko kończy się poczęstunkiem – kawą, jakimś napojem oraz czymś słodkim. Wtedy, już w swobodniejszy sposób, dalej śpiewamy adwentowe pieśni, rozmawiamy, omawiamy przedświąteczne przygotowania. Każdego dnia jest również „zadanie domowe”, czyli coś konkretnego do wykonania, np. jakieś dzieło miłosierdzia, zaproszenie sąsiadów do wspólnej modlitwy, przeczytanie i rozważenie fragmentu Pisma Świętego. A dzień później dzielimy się tym, jak i czy w ogóle udało się to zrealizować.
Od zeszłego roku dołączyliśmy również szczególną modlitwę za rodzinę danego domu. Przez nowennę przed i oktawę po Bożym Narodzeniu po domach peregrynuje też wizerunek Świętej Rodziny, co dodatkowo mobilizuje mieszkańców do wspólnej modlitwy i zaproszenia Jezusa do swego domu.
Bardzo mi się podoba ten zwyczaj. Jest dobrym wejściem w klimat Bożego Narodzenia i właściwie jedyną konkretną formą. Mobilizuje to parafian do budowania więzi (odwiedziny w prywatnych domach, w których niekiedy jesteśmy po raz pierwszy), wspólnej, rodzinnej modlitwy (gdy współmałżonek, partner życiowy nie jest chrześcijaninem to wyjątkowa okazja), a niekiedy poświętowania jakichś domowych wydarzeń. W tym roku na przykład Sobeida prosiła o poświęcenie świeżo wyremontowanego domu, a Marian Julieta, która zostanie ochrzczona w zbliżające się Boże Narodzenie, już w chrześcijańskiej wspólnocie świętowała swoje szóste urodziny.