Jak wygląda Boże Narodzenie na Kubie? Korespondencja polskiego misjonarza ks. Witolda Lesnera.
Długo oczekiwane Święta Bożego Narodzenia w parafii pw. św. Józefa były bardzo radosne, ale przede wszystkim spędzone w rodzinne atmosferze.
Oczywiście była Pasterka (Misa de Gallo), która zakończyła się toastem dla Jezusa, bo przecież zaczęliśmy świętować urodziny Jezusa Chrystusa. Jednak dopiero następnego dnia, 25 grudnia była pełna mobilizacja parafii. Zorganizowanym transportem do kościoła parafialnego w Guisie zjechali się parafianie ze wszystkich wspólnot. Kościół wypełnił się dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Przyszli również niewierzący członkowie rodzin naszych braci i sióstr, których zapraszaliśmy podczas adwentowych Posadas. Podczas Mszy św. chrzest przyjęło troje dzieci: Marian Julieta, Dylan i Yaixon. Bardzo cieszy mnie to, że ich rodzice również rozpoczęli katechumenat, by sami przyjąć chrzest, co na Kubie nie jest takie oczywiste.
Po Eucharystii w kościele, na przylegającym do niego patio, osoby z każdej wspólnoty prezentowały tradycyjne jasełka lub śpiewali kolędy, czy deklamowali wiersze. Był też balet i pantomima. Wielką moją radością było to, że wszystkie występy zostały przygotowane przez parafian i to zarówno dzieci, jak i dorosłych (a nie, jak w poprzednich latach przez zaproszonych gości). To stworzyło wyjątkową familijną atmosferę, bo śmialiśmy się z samych siebie i oklaskiwaliśmy występy „swoich”. Przygotowania też pozwoliły odnaleźć drzemiące talenty, ale i mobilizowały do zrobienia razem czegoś fajnego.
Później był czas na rifę czyli loterię, bez której nie może się odbyć żadne parafialne święto. I chyba, takie mam wrażenie, że z wygranych rzeczy bardziej od dzieci cieszyli się dorośli. Kilkugodzinne spotkanie zakończyło się meriendą, czyli, również obowiązkowym na Kubie – poczęstunkiem.
Nasza modlitwa i wspólnotowe przeżywanie Święta Bożego Narodzenia było kolejną okazją, by scalać i umacniać nasze parafialne więzi. Kilkaset osób, które w jednym miejscu i czasie chciały przeżywać radość z narodzin Jezusa to dla mnie, jako proboszcza, również nadzieja, że parafia to nie tylko praktyki religijne, ale po prostu budowanie czegoś razem. Jestem pewny, że to „coś”, co dało się zauważyć między nami, wyda owoce.
Diecezjalną tradycją jest również świąteczne spotkanie księży i sióstr zakonnych z biskupem, które odbyło się „pod chmurą”, a dokładniej pod wielkim drzewem u zaprzyjaźnionej rodziny. 27 grudnia była Msza św., prezenty i śpiewanie kolęd, oczywiście każdy w swoim ojczystym języku. Nas księży –Polaków w diecezji bayamo-manzanillo jest obecnie czterech – jesteśmy najliczniejszą reprezentacją narodową. Zaśpiewaliśmy, a cóżby innego, „Przybieżeli do Betlejem”.
Po części oficjalnej, był już czas na… wszystko. Nie wiedziałem, że domino, bardzo popularne na Kubie, może wzbudzać tyle emocji. A przecież to tylko dokładanie numerowanych klocków. Grałem w parze z s. Kenią ze zgromadzenia córek Jezusa, która jest Dominikanką (z Republiki Dominikany) – wygraliśmy ze wszystkimi! A z miejscowych przysmaków jedliśmy m.in. puerco asado czyli pieczonego prosiaka. Dobry, ale nasz schabowy lepszy.
Aha, zapomniałbym dodać, że Mszę św. o północy 24 grudnia odprawiłem w intencji wszystkich dobrodziejów naszej parafii i misji na Kubie. Bóg zapłać za wszelką okazaną pamięć i życzliwość – tą modlitewną i tą materialną. Niech Jezus, który przez swoje narodzenie dobrze poznał realia naszego ludzkiego, ziemskiego życia, obdarza potrzebnymi łaskami. Niech Jego błogosławieństwo owocuje świętością, radością i nadzieją w waszych rodzinach. I niech nie brakuje również zdrowia.
Feliz Navidad y bendesido año nuevo 2017!