Prawie półtoraroczna dziewczynka z Drezdenka zmaga się ze złośliwym nowotworem mózgu. Jest nadzieja, ale potrzebne pieniądze trzeba zebrać do jutra. Przeczytaj dramatyczny apel rodziców.
"Nasza historia rozpoczęła się 07.07.2017. Właśnie wtedy choroba zaczęła dawać o sobie pierwsze, niepokojące znaki. Zauważyliśmy, że Hania ma problemy z operowaniem lewą rączką i nóżką. Stawianie swoich pierwszych kroków stawało się dla niej czymś bardzo trudnym, ponieważ przeprost w kolanku i częściowy niedowład uniemożliwiał swobodne poruszanie się. Podczas zabawy Hania coraz częściej rezygnowała też z pomocy lewej rączki, którą bezwładnie trzymała wzdłuż ciała.
Zaczęliśmy szukać pomocy, która przyniosła nam straszliwą diagnozę – „patologiczny twór o cechach tzw. glejaka pnia mózgu”, ok.
Niestety nasza radość nie trwała zbyt długo. Po operacji okazało się, że guz w ciągu dwóch dni odrósł do pierwotnych rozmiarów. Na domiar złego wycięte fragmenty tkankowe, które zostały poddane badaniu histopatologicznemu, wykazały, że mamy tu do czynienia z nowotworem złośliwym tzw. medulloblastomą, któremu przypisano najniebezpieczniejszy typ według 4-stopniowej skali. W trybie natychmiastowym kazano nam wrócić do szpitala. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Zadawaliśmy sobie pytanie: „dlaczego?”. Bezgraniczna miłość do naszej córki kazała nam jednak szukać dalszej pomocy. Zaczęliśmy od ponownego zbadania wycinka poza granicami naszego kraju.Hania2
Wyniki z Bonn sprawiły, że po raz drugi grunt osunął nam się pod nogami. Wcześniej stawiane diagnozy okazały się być błędne. Lekarze jednoznacznie wykluczyli medulloblastomę, stawiając jeszcze straszliwszą diagnozę – ETMR – również 4-tego stopnia. Jest to bardzo rzadko występujący rodzaj guza, który odporny jest na standardowe leczenie raka. ETMR to bezlitosny przeciwnik, który zbiera ogromne żniwa.
W Polsce zostały wyczerpane niestety wszelkie możliwości. Jedyne leczenie, które nam zaproponowano, to 18-miesięczna chemioterapia, której mimo wszystko została poddana Hania w oczekiwaniu na pomoc z zagranicy. O braku efektów chemii mogliśmy się przekonać już po ostatnim rezonansie, któremu została poddana Nasza Wojowniczka. Utwierdził on nas w przekonaniu, że chemioterapia to niewłaściwa droga do wyzdrowienia. Guz również nie zareagował na przyjęte dawki. Na chwilę obecną twór jest już większy, niż przed operacją i ma około 3,5cm.
10.10.2017 nasze nadzieje na szczęśliwe dzieciństwo Hani odżyły ponownie. Klinika w Wiedniu zaoferowała podjęcia się leczenia (operacja i protonoterapia). Życie naszej Małej Wojowniczki wyceniono na 100 tysięcy Euro. Jest to kwota, która przerasta nasze możliwości, tym bardziej, że czasu mamy niewiele. Do piątku (tj. 13.10.2017) musimy zebrać całą kwotę, ponieważ na ten dzień planowane jest przyjęcie Hani w klinice.
Apelujemy zatem do wszystkich ludzi dobrej woli, którym nie jest obojętny los Hani, aby pomogli nam wygrać tą nierówną walkę i pozwolić jej się cieszyć dalszym życiem.
Za wszelką pomoc i okazane serce serdecznie dziękujemy.
Rodzice Hani."
NUMERY KONT: TUTAJ