O miejscach pamięci o Żydach, a właściwie ich braku na Ziemi Lubuskiej, oraz o szacunku dla inności mówi Andrzej Kirmiel, dyrektor Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego i fundator Lubuskiej Fundacji Judaica.
Jak to rozumieć?
Oczywiście każdy może podać przykłady Kristallnacht i palenie przez nazistowskie bojówki synagog w Zielonej Górze, Głogowie, Gorzowie Wlkp., czy Frankfurcie nad Odrą. Są to sztandarowe przypadki, jednak warto sobie uświadomić, że w ogromnej większości małych miejscowości podczas „Nocy kryształowej” w listopadzie 1938 r. nic się nie wydarzyło. Ani w Międzyrzeczu, gdzie była potężna synagoga, dzisiaj „chiński” sklep, ani w Trzcielu, gdzie synagogę zamieniono po wojnie na siedzibę straży pożarnej. Wiele obiektów zachowało się, zostały przebudowane na domy mieszkalne, chociażby w Kargowej. Rozumiem, podejście było praktyczne - nie było Żydów, nie miał kto chodzić do synagogi. Również pożydowskie cmentarze wydawały się już władzom i ludziom zbędne. One stały się obiektami celowej dewastacji z mocy prawa. Tak się stało w 1959 roku, gdy weszła nowa ustawa o cmentarzach. Klasycznym przykładem był cmentarz żydowski w Międzyrzeczu, gdzie istniała potężna Gmina Żydowska, zrzeszająca ponad 30 proc. mieszkańców królewskiego miasta. Na wielkiej piaskowej górze był usytuowany duży cmentarz, który przetrwał II wojnę światową. Problem zaczął się, kiedy w Międzyrzeczu wybudowano fabrykę betonu. Na mocy wspomnianej ustawy można było likwidować cmentarze, jeśli służyło to narodowym celom, wykorzystaniu terenów na cele wojskowe, czy gospodarcze. Pech góry cmentarnej polegał na tym, że leżała na pokładach żwiru. Cmentarz bez najmniejszych skrupułów został zlikwidowany, średniowieczne nagrobne płyty wykorzystano do brukowania drogi z Międzyrzecza do Jeziora Głębokie, a piasek był wywożony na plażę. Harcerze z grabkami wydobywali ludzkie szczątki. Podobna sytuacja była na terenie naszego kompleksu zamkowego. Aby wyrównać teren, przywożono również ziemię z góry cmentarnej. Aż do dzisiaj zdarza sie, że padający deszcz wypłukuje z piachu kawałki ludzkich czerepów.
Czy takie drastyczne sytuacje wydarzyły się tylko w Międzyrzeczu?
Międzyrzecz nie był niczym wyjątkowym, takich miejsc jest dużo w Gorzowie Wlkp., Zielonej Górze, w Lubsku, Drezdenku. W przypadku religii żydowskiej cmentarz jest miejscem świętym na zawsze. Nie dokonano żadnych ekshumacji, zabierano tylko macewy. Jeżeli mamy jakieś minimalne poczucie szacunku wobec innych, inaczej wierzących, ale równocześnie naszych bliźnich, to powinno się szanować najbardziej elementarne zasady.
Dlaczego zajął się Pan tematyką żydowską, skąd inspiracja i determinacja?
Jestem rzymskim katolikiem, ochrzczonym przez moją bardzo wierzącą mamę, byłem 12 lat ministrantem w kościele p.w. św. Jadwigi w Zielonej Górze. Staram się poważnie traktować moją wiarę. Człowiek szuka punktów dających umocowanie. Interesują mnie również kwestie historyczne. Studiując chrześcijaństwo musiałem trafić na judaizm. Siłą rzeczy zaczęło mnie to coraz bardziej pociągać. Studia w Krakowie dały mi możliwości poznania i naukowej analizy tych zagadnień. Okazało się, że moja wiedza kłóciła się z obiegowymi i stereotypowymi poglądami oraz wizją relacji polsko - żydowskich, czy szerzej chrześcijańsko - żydowskich.
Potem były wyjazdy do Auschwitz. Patrząc na doły śmierci, czy krematoria, każdy normalny człowiek musi sobie zadać fundamentalne pytanie - dlaczego do tego doszło? Ciągle próbuję szukać przyczyn.
Nie mogłem również pogodzić się z tym, że ludzie nic nie wiedzą o Żydach, dawnych mieszkańcach Ziemi Lubuskiej. Dlatego postanowiłem w 2006 roku założyć Lubuską Fundację „Judaica”. Pojawiło się kilka osób, które miały podobne poglądy. Główną intencją fundacji było przywrócenie pamięci Żydów mieszkających tutaj przez kilkaset lat. O ile po 1989 r. zaczęto mówić i pisać, że w Zielonej Górze mieszkali Niemcy, że wśród nich było wiele wybitych postaci, że mieszkamy w wybudowanych przez nich domach, o tyle o Żydach nie wspominano ani słowem. Teraz to się powoli zmienia.