„Pani Stefanio, opowie mi Pani o rodzinnych stronach?” – pytam przez telefon. Z drugiej strony słyszę: „Z olbrzymią radością, bo tam zostało moje serce”.
Stefania Mazurczak wita mnie ze szczerym uśmiechem już na klatce schodowej swojego bloku. Siadamy przy stole i zaczynamy rozmawiać. – W czerwcu znów jadę do mojej ukochanej Ludwikówki. Już trzeci raz. Panie redaktorze, my dzisiaj nie zakończymy naszej pogawędki. Tego wszystkiego jest za dużo – uśmiecha się Stefania Mazurczak z Sulechowa, która chwilę później nalewa zaparzoną kawę do filiżanek, a zaraz potem dodaje: – Mam już 88 lat z nawiązką, bo jestem ze stycznia. Prawie co roku jestem na kresach. Tam przecież została cząstka mojego życia, bardzo ważna, moje dzieciństwo!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.