Pięciu kleryków, którzy złożyli podanie o przyjęcie na pierwszy rok studiów w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, od 2 do 23 września przebywa na obozie propedeutycznym..
Obóz podzielony jest na trzy etapy. – Pierwszy to integracja i wzajemne poznanie się, ale także wprowadzenie w rytm życia seminaryjnego. Poza tym mamy wprowadzenie w modlitwę słowem Bożym, czytanie duchowne i wspólną modlitwę brewiarzową. Oczywiście centrum dnia stanowi Eucharystia. Nie brakuje także czasu na rekreację i poznawanie uroków tutejszej okolicy – wyjaśnia ks. Grzegorz Słapek. – Drugi etap to 5-dniowe rekolekcje, które będą poświęcone podstawom życia duchowego, pomocnego w formacji do kapłaństwa. Chodzi o to, aby uświadomić sobie, jakie są główne fundamenty, na których trzeba budować swoje powołania. I wreszcie trzeci etap to czas, kiedy wychowawca, ks. Bogusław Grzebień, będzie pomagał kandydatom podejmować ostateczną decyzję, czy chcą iść dalej, czy wrócić do domu. Mam nadzieję, że ta odpowiedź będzie pozytywna i będą chcieli przyjechać do seminarium 26 września, kiedy rozpoczniemy rok akademicki – dodaje. Wstąpienie do seminarium nie oznacza, że kandydaci na pewno zostaną księżmi. – Droga seminaryjna jest podzielna na kilka etapów. Zadaniem przełożonych jest pomóc w rozeznaniu powołania i towarzyszenie im, aby mogli podjąć dojrzałą decyzję – wyjaśnia ks. Słapek. Piątka kandydatów to: Kamil Maćków z Zielonej Góry (parafia św. Alberta Chmielowskiego), Jakub Błażyński z Niedoradza (parafia Podwyższenia Krzyża Świętego w Otyniu), Michał Kowalewski z Międzyrzecza (parafia św. Jana Chrzciciela), Kacper Mołdawski ze Szprotawy (parafia św. Andrzeja) i Przemysław Smoleń z Kowar (diecezja legnicka). Kandydatów na pierwszy rok różnią nie tylko miejsca zamieszkania, ale przede wszystkim ich historie życiowe. I tak chociażby w przypadku Kamila Maćkowa myśli o kapłaństwie zaczęły się pojawić w połowie gimnazjum. – Potem dojrzewało to we mnie w liceum. Zawsze chciałem iść za Panem Bogiem i czułem, że On mnie wzywa do tej konkretnej drogi. Oczywiście były różne pomysły na życie, ale kiedy przyszedł już czas matury, to miałem pewność, że Pan Bóg kieruje mnie w to miejsce i nie składałem papierów na inne uczelnie – wyjaśnia zielonogórzanin. Nie wszyscy zdecydowali się na taką drogę po maturze. Kacper Mołdawski najpierw skończył studia. – W ich trakcie coraz bardziej przekonywałem się, że to, co robię, to nie jest to. W tym roku skończyłem studia i zdecydowałem się zaufać Bogu i spróbować – wyjaśnia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.