Od wczoraj w Międzyrzeczu trwa akcja pomocy poszkodowanym w wypadku pod Polkowicami i ich rodzinom.
Do wypadku na trasie S3 w okolicach Polkowic doszło w czwartek ok. 21.30. Autokar, którym jechało 48 pasażerów i dwóch kierowców, zjechał z drogi do rowu i przewrócił się na bok. Jedna osoba zginęła, 24 osoby odniosły poważne obrażenia. Cztery walczą o życie.
Autokarem z jarmarku bożonarodzeniowego we Wrocławiu wracali pensjonariusze Środowiskowego Domu Pomocy w Międzyrzeczu i placówki w Pszczewie. Wśród nich było 16 podopiecznych DPS, czterech opiekunów i mama wychowanka z Międzyrzecza. Trzech instruktorów i ośmiu pensjonariuszy zostało rannych.
Gdy tylko do Międzyrzecza w czwartek w nocy dotarła wieść o wypadku, w Urzędzie Miejskim powstał sztab kryzysowy. Jego członkowie przez całą noc zbierali informacje, o które pytały rodziny uczestników feralnego wyjazdu do Wrocławia: czy nasi bliscy są ranni, w jakim są stanie, w którym szpitalu przebywają?
Wśród rannych był pracownik Środowiskowego Domu Samopomocy. To jego podopieczni wraz z opiekunami byli uczestnikami wycieczki autokarowej do Wrocławia. Instruktor ŚDS miał na tyle sił, że na bieżąco informował sztab zarządzania kryzysowego.
- Był pośrednikiem sztabu na miejscu zdarzenia. Dzięki temu mieliśmy bezpośredni kontakt i mogliśmy monitorować wydarzenia. Szczególną rolę podczas nocnego dyżuru odegrała pani kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy. Pomimo ogromnego stresu, wzięła na siebie obowiązek informowania rodzin poszkodowanych w wypadku. Spotykała się z nimi, dzieliła się zdobytymi informacjami - opowiadał Aleksander Zaćmiński ze sztabu zarządzania kryzysowego w Międzyrzeczu.
Sprawa skomplikowała się w nocy, kiedy ranni zostali przewiezieni do szpitali w Lubinie, Legnicy, Polkowicach, Głogowie i Nowej Soli.
Z powodu obwiązujących przepisów RODO, lecznice nie informowały, kto do nich trafił i w jakim jest stanie. Dopiero po interwencji Remigiusza Lorenza, burmistrza Międzyrzecza, w Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wlkp. udało się uruchomić kanał wymiany informacji.
Dzięki temu rodziny zabrały w piątek ze szpitali w Lubinie i Głogowie cztery osoby, których obrażenia nie były zbyt poważne. Przeżycia ofiar wypadku były traumatyczne. Jedna z poszkodowanych była tak wystraszona, że bała się wsiąść do samochodu, aby wrócić z krewnymi do domu.
Sztab kryzysowy pomyślał też o rodzinach poszkodowanych. Ściągnięci przez sztab psychologowie do tej pory udzielają pomocy rodzinom poszkodowanych.
Międzyrzecki Urząd Miejski musi podjąć nadzwyczajne kroki, by w poniedziałek Środowiskowy Dom Samopomocy mógł normalnie pracować. Codziennie korzystają z niego 23 osoby - mają zajęcia oraz jedzą tam posiłki. Problem w tym, że prawie wszyscy pracownicy ŚDS są ofiarami wypadku i przebywają w szpitalach.
Z pierwszych doniesień prokuratorskiego śledztwa wynika, że do wypadku doszło z winy kierowcy. Na odcinku, na którym obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 km/h, jechał przynajmniej 75 km/h.
Czytaj także: