Bp Tadeusz Lityński celebrował w gorzowskiej parafii pw. Pierwszych Męczenników Polski wielkoczwartkową liturgię Wieczerzy Pańskiej.
Msza Wieczerzy Pańskiej sprawowana w Wielki Czwartek wieczorem na pamiątkę ostatniej wieczerzy Jezusa z apostołami przed Jego męką i śmiercią rozpoczęła obchody Triduum Paschalnego. Ordynariusz zielonogórsko-gorzowski zwrócił uwagę, że tożsamość wyznawców Chrystusa buduje pamięć o wydarzeniu z Wieczernika. Co więcej, w życiu Kościoła nie tylko jest wspomnienie Wieczernika, ale z tego wydarzenia dzisiaj, ale także jutro i w przyszłości wierni odbierają żywy chleb. Chleb stający się ciałem Chrystusa dzięki Duchowi Świętemu. Spożywający Boży pokarm, na prośbę Jezusa wchodzą w osobową relację z Bogiem.
Podkreślając, że ludzkie życie, w którym nie ma poświęcenia, daru dla innych, jest mało warte w perspektywie Pana Boga, biskup wskazał na tajemnicę Wielkiego Czwartku, pozwalającą zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
- To, co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi się w bólu i cierpieniu. Nie ma miłości bez bólu i cierpienia. Miłość prawdziwa to nie szukanie siebie ani cudowne uczucia. Prawdziwa miłość to przebijanie własnego ja, własnego egoizmu, to obumieranie sobie, oddawanie wszystkiego, co się posiada Temu, kogo się kocha - mówił bp Tadeusz Lityński.
W trakcie kazania hierarcha złożył hołd i wyrazy szacunku wszystkim kapłanom pracującym w gorzowskiej świątyni, a jednocześnie wszystkim kapłanom służącym w diecezji i Kościołowi świętemu. - Z szacunkiem i wdzięcznością pochylam się nad codziennym trudem i ofiarą dzisiejszych kapłanów w kościołach i kaplicach, na cmentarzach, konfesjonałach, w salkach szkolnych i parafialnych. Trwa nieustanna posługa Jezusa w Kościele przez Jego kapłaństwo. Nie ma powodu, byśmy odczuwali kompleksy i lęki wobec świata. Jesteśmy posłani mocą Chrystusa i choć kapłaństwo nosimy w naczyniach glinianych, to jego wielkości nie mogą nam przysłonić grzechy i nasze słabości - mówił ordynariusz zielonogórsko-gorzowski.