Ilekroć jadę drogą ekspresową S3 na zajęcia do Szczecina, tylekroć mijam zjazd na Myślibórz.
Z daleka widać baner z napisem „Czekam na Ciebie” i duży plakat z reprodukcją obrazu Jezusa Miłosiernego. Przyznaję, rzadko korzystam z tego zjazdu, za rzadko. Chciałoby się powiedzieć: omijam miłosierdzie, niestety. Kult Bożego Miłosierdzia to przede wszystkim krakowskie Łagiewniki, ale i my mamy swoją „miłosierdziową tradycję”. Pierwszy dom Sióstr Jezusa Miłosiernego w Myśliborzu powstawał w 1947 r. Bł. ks. Michał Sopoćko tak opisywał swoje wrażenia z pobytu w Myśliborzu: „Poszedłem nasamprzód do kościoła i ku wielkiemu zdziwieniu spostrzegłem w ścianie ołtarzowej okno z nieco uszkodzonym witrażem, przedstawiającym konanie Pana Jezusa na krzyżu”. Ten widok utwierdził go w przekonaniu, że to jest miejsce zapowiedziane przez św. s. Faustynę. Swoją rolę odegrała w rozwoju kultu Jezusa Miłosiernego także Dąbrówka Wlkp., gdzie w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ks. Sopoćko często bywał u ówczesnego proboszcza, ks. gen. Bernarda Wituckiego, wielkiego czciciela Jezusa Miłosiernego. W Wielkim Tygodniu towarzyszyła mi w tym roku lektura o Dobrym Łotrze. Jak rzadko który święty ten ewangeliczny „złodziej nieba” zrozumiał Boże miłosierdzie. „Bóg nie potrzebuje naszych cnót, ale raczej pustki i ubóstwa, by wypełnić je swoim miłosierdziem” – przeczytałem. Do nieba prowadzą nie tylko wąskie ścieżki, ale i drogi ekspresowe. Szybko, a czasami na skróty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.