Wyniki niedawnych wyborów parlamentarnych są już znane, więc chyba nikt nie posądzi mnie o polityczną agitację, gdy pozwolę sobie na małą powyborczą refleksję.
Otóż Kościół katolicki nie wskazuje swoim wiernym konkretnych partii politycznych ani określonych kandydatów, przypomina jednak, by katolicy oddawali swój głos na tych, którzy respektują fundamentalne zasady etyczne, w tym zwłaszcza prawo człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Krótko przed wyborami wyraźnie wyartykułował to w swoim apelu przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Biorąc sobie do serca te wskazania, przed oddaniem głosu postanowiłem sprawdzić, którzy kandydaci z naszego okręgu spełniają to kryterium. Korzystając z dostępnych w internecie materiałów, odkryłem, że z tych, którzy w minionej kadencji już pracowali w parlamencie, tylko jeden we wszystkich głosowaniach dotyczących prawa do życia zawsze konsekwentnie głosował pro-life. Niestety, kandydat ten w październikowych wyborach nie uzyskał kolejnego mandatu. W regionie głosowało na niego niespełna 1 proc. wyborców. W parlamencie zasiądą za to jego koledzy z tej samej listy, którzy w przeszłości zdecydowanie mniej konsekwentnie opowiadali się za życiem. Nie mówiąc już o tym, że blisko siedem razy więcej głosów (i mandat poselski) otrzymała również kandydatka konkurencyjnej partii, otwarcie prawo do życia kontestująca. Moje powyborcze refleksje są więc dosyć gorzkie. Kształtowanie dojrzałych katolickich postaw, objawiających się również w decyzjach wyborczych, wymaga w naszym regionie jeszcze wiele pracy. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.