Za parę dni rusza Szlachetna Paczka

Już 16 listopada otwarcie bazy Szlachetnej Paczki. W ubiegłym roku w województwie lubuskim pomoc otrzymało 316 potrzebujących rodzin. Nie byłoby to możliwe, gdyby się wolontariusze!

Jedną z wolontariuszek jest Monika Szymanek, które na co dzień pracuję jako wychowawca w zielonogórskim Domu Dziecka. Swoją przygodę ze Szlachetną Paczką rozpoczęła w 2011 roku, kiedy była jeszcze w liceum. Tegoroczna edycja będzie jej szóstą paczkową przygodą. – Po raz pierwszy miałam styczność ze Szlachetną Paczką w moim liceum. Pamiętam, że dyrekcja organizowała koncert Szlachetnej Paczki, na którym występowali nasi zdolni uczniowie, a biletem wstępu była sucha żywność – wyjaśnia Monika Szymanek.

– I tak naprawdę, ta pierwsza przygoda z Paczką dała mi impuls do wyboru studiów i dalszych moich planów życiowych. Ta pierwsza satysfakcja z niesienia pomocy, wdzięczność potrzebujących były dla mnie tak motywujące, że podjęłam studia pedagogiczne, kończąc magisterkę z Pomocy Społecznej i Socjoterapii – dodaje.

W wolontariacie najpiękniejsze są wspomnienia z reakcji ludzi, którym się pomaga. – Łzy wzruszenia, serdeczne uściski i dobre słowa. Nic nie jest tyle warte jak doświadczenie wdzięczności osób, którym podajesz pomocną dłoń. To najwspanialsze, co możemy otrzymać od człowieka, któremu pomogliśmy. Wolontariat w Szlachetnej Paczce dał mi przede wszystkim możliwość poznania ludzi, którzy mają podobne zainteresowania i cele w życiu: niesienie bezinteresownej, lecz mądrej pomocy – zauważa Monika.

– To naprawdę wyjątkowa grupa ludzi, dających z siebie wszystko, aby pomóc innym. Poświęcają swój czas, niekiedy ostatnie oszczędności. Jako osoba otwarta na nowe znajomości, myślę, że ze swojej strony do zielonogórskiej Paczki wniosłam poczucie, że inni mogą zawsze liczyć na moją pomoc, niezależnie od tego jaki jest dzień i która godzina. Wspólnymi siłami można naprawdę wiele zdziałać, a umiejętność współpracy jest tym, co powinniśmy nieustannie kształtować i rozwijać – dodaje.

Wolontariat w Paczce oprócz poczucia satysfakcji z pomagania nauczył Monikę wiele nowych umiejętności m.in. organizacji czasu, logistyki, współpracy, nawiązywania kontaktu z różnymi organizacjami. – Nie mam już stresu czy oporu, by zwrócić się do oficjalnych urzędów i osób prywatnych z prośbą o pomoc lub współpracę. Podczas odwiedzin rodzin zaskoczyła mnie chęć walki o lepsze jutro niektórych z nich, niekiedy wręcz nieracjonalny optymizm, że jeszcze będzie dobrze – opowiada Monika.

– Pamiętam jak dziś ponad 50-letniego mężczyznę, który od prawie 30 lat leżał sparaliżowany. Mimo że był niewolnikiem własnego ciała, potrafił żartować, cieszyć się z tego, co ma, mówić, że są ludzie, którzy mają gorzej i co najpiękniejsze – nieść pomoc innym – osobom, które tak jak on, zostały niepełnosprawne po skoku do wody – dodaje.

Spotkania z rodzinami za każdym razem wywołują w niej pozytywne emocje. – Poznaję różnych ludzi, którzy mają przeróżne sposoby na radzenie sobie z przeciwnościami losu. Każdy członek rodziny to inna historia, to inne doświadczenia życiowe, inne cierpienia i udręki. Widząc w takich osobach wolę walki, nie sposób jest zostać obojętnym – zauważa zielonogórzanka.

A jakie są najpiękniejsze chwile? – Życzenie sobie nawzajem wesołych świąt, kiedy jednocześnie ma się poczucie, że dla tej rodziny będą to pierwsze spokojne święta z zapasem węgla, w cieple i dostatku żywności – zwierza się Monika.

Są też i te trudne. – Z biegiem lat najtrudniejsze w Paczce stało się tak naprawdę uczucie ogromnej pustki po finale, zwolnienia tempa, poczucia, że tak naprawdę na ten wyjątkowy dzień będziemy musieli czekać aż rok – przyznaje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..