O graniu w maseczce, doświadczeniu wiary i życiu organisty w czasie pandemii opowiada Magdalena Szalpuk - organistka w parafii pw. św. Stanisława Kostki w Sulechowie.
Życie organisty w czasie pandemii specjalnie się nie zmieniło. – Zakres obowiązków ten sam, czyli gram zarówno w niedzielę, jak i w tygodniu. Czy się boję? Nie. Dokładam wszelkich starań, by się zabezpieczyć: żel antybakteryjny na porządku dziennym i oczywiście maseczka – wyjaśnia Magdalena Szalpuk, organistka z parafii pw. św. Stanisława Kostki w Sulechowie.
– Po wprowadzeniu ograniczenia w ilości osób w kościele mój kontakt z wiernymi jest praktycznie żaden. Wchodzę na chór z tyłu kościoła, a tam właściwie brak ludzi. Z jednej strony cieszę się, że każdy odpowiedzialnie podszedł do tematu i został w domu, ale z drugiej, ze smutkiem patrzy się na opustoszałe ławki – dodaje.
Kościół to miejsce publiczne, więc i organista musi być w maseczce. – Wielu z nas doświadcza, jak ciężko się w niej oddycha, a przy śpiewaniu jest jeszcze gorzej. W tej sytuacji oczywiście trzeba jeszcze bardziej zwrócić uwagę na dykcję, aby zwyczajnie być dobrze zrozumianym – zauważa organistka.
Wiara, jak zauważa pan Magda, w trakcie pandemii to podstawa. – W atmosferze ogólnego zamieszania i strachu, gdy jesteśmy z każdej strony zasypywani przez negatywne informacje, nie możemy się dać zwariować. Każdemu z nas Bóg wyznaczył czas i on nadejdzie w odpowiednim momencie. Przed śmiercią przecież nie schowamy się w domu! Trzeba normalnie żyć, funkcjonować i cieszyć się każdą chwilą z nadzieją, że mamy jeszcze czas, aby się dobrze przygotować na przejście do nowego życia – zauważa organistka.
– I jeszcze jedno, w tej całej otaczającej nas sytuacji widzę wiele, wiele dobra. Ludzie bardziej się szanują i pomagają sobie. Doceniają to, co mają i odbudowują relacje. Chyba potrzeba nam takiego czasu zatrzymania, żeby dostrzec prawdziwe wartości – dodaje.