Członkowie zespołu Ruah Singers wspominają swojego dawnego opiekuna - śp. ks. Krzysztofa Maksymowicza, który zmarł 6 listopada w wieku 59 lat i w 33. roku kapłaństwa.
Odejście księdza Krzysztofa to dla mnie i myślę, że dla nas wszystkich, koniec pewnej epoki. Mimo że różnie potoczyły się losy członków naszej scholi, jednak pewna trwała więź jest stale obecna. A to jest dziełem naszego Księdza, który nas połączył śpiewaniem dla Pana Boga. Będę mieć zawsze w pamięci nasze wyjazdy pachnące pomidorówką i poranną kaszką, wędrówki po górach i nagrania płyt, które były niesamowitym przeżyciem, wszystkie koncerty i rozmowy. Ksiądz Krzysztof zostawił po sobie tak wiele dobra, że z pewnością zostanie na zawsze w naszych sercach.
Magdalena Haremza
Zachwycał mnie swoją pasją do muzyki, a jednocześnie wielką pokorą. Wiele razy siedziałam z Nim w jego pokoju i po prostu uczyłam Go pieśni. Szczególnie zapadło mi w pamięć nasze wspólne śpiewanie Exultetu. W pokoju miał rozłożony na pulpicie Mszał i mnie zwykłą świecką osobę słuchał jak kogoś ważnego. Do dziś to pamiętam, bo to była taka dziecięca pokora, chyba o tym Jezus mówił: Bądźcie jak dzieci!
Jolanta Duszeńko
Był nie tylko szefem naszego zespołu, ale przede wszystkim wychowawcą (w większości byliśmy dziećmi. Mądrze nami kierował, nie tylko w kwestii zespołu, ale w kwestii życia... Osobiście doświadczyłam od niego prawdziwej troski, cierpliwości i miłości. Dzisiaj wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi. Każdy jakoś ułożył sobie życie. Mam nadzieję, że on byłby z nas dumny...
Joanna Wielużyńska