- Ta pielgrzymka wlała w moje serce ogromny pokój i nadzieję, że mimo ciężkich czasów i naszej zdalnej nauki może być dobrze, bo Maryja, której się zawierzyliśmy, nie zostawi nas - mówi Karolina Ganczarska.
Wybrałam się do Częstochowy, by uczestniczyć w diecezjalnej pielgrzymce maturzystów. Była ona dla mnie bardzo wyjątkowa, bo zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam jeszcze parę lat temu, kiedy nie było pandemii. W niedzielę miałam w sobie wiele emocji, z jednej strony bardzo, bardzo się cieszyłam, że mogę być u Mamy na Jasnej Górze jako diecezjalna delegacja, a z drugiej było mi bardzo przykro, że nie ma moich rówieśników, z którymi już niebawem spotkam się na maturze.
Mimo wszystko był to przepiękny czas i dla mnie osobiście bardzo ważny. Wybierając się na pielgrzymkę, każdy niesie ze sobą jakąś intencję, w naszym wypadku jak sama nazwa wskazuje, zawierzaliśmy Maryi nasze zbliżające się matury oraz wybory życiowe wszystkich maturzystów, nie tylko nas, zgromadzonych w kaplicy Cudownego Obrazu. Dla mnie osobiście była to pewna odpowiedzialność wiążąca się z niesamowitą radością, że mogłam Mamie zanieść nas wszystkich, a nie tylko siebie.
Motywem naszej pielgrzymki był fragment z przypowieści o pannach roztropnych i nierozsądnych, a mianowicie "Wyjdźcie mu na spotkanie". Mocno dotknął mnie ten fragment, bo miałam w głowie taką myśl, że skoro zawierzam Maryi matury i przyszłość, to sprawa załatwiona, a wcale tak nie jest! Ten fragment pokazał mi, że jeśli coś ma się ułożyć, to ja muszę wyjść z inicjatywą. Pierwszy krok już zrobiony, bo oddałam to, co przede mną Maryi, ale jeszcze trzeba się spiąć i dobrze wykorzystać czas, który został na ostatnie szlify w nauce.
Ta pielgrzymka wlała w moje serce ogromny pokój i nadzieję, że mimo ciężkich czasów i naszej zdalnej nauki może być dobrze, bo Maryja, której się zawierzyliśmy, nie zostawi nas, a będzie wypraszała wszelkie łaski nam potrzebne, jeśli tylko będziemy zapraszali Ją do naszego życia.