Parafialny Oddział Akcji Katolickiej w zielonogórskiej parafii pw. Miłosierdzia Bożego świętował 5 grudnia swoje ćwierćwiecze. Wyzwaniem przyszłości dla jego członków są dzieci i młodzież.
Tutejszy POAK tak naprawdę istnieje już nieco dłużej niż 25 lat. Obchody spóźniły się bowiem o półtora roku z powodu pandemii koronawirusa. Teraz jednak świętowano podczas Mszy św. i okolicznościowego spotkania. Był czas na podsumowania. - POAK to dzieła i ludzie - mówił Ryszard Furtak, prezes Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej, przypominając postaci z historii oddziału, wśród nich zmarłą niedawno Bożenę Stępniewską i Piotra Kirziejonka, zaangażowanych w dzieło zielonogórskiej szkoły katolickiej, a także Stanisława Jaskólskiego, redaktora naczelnego gazety parafialnej, i Mariannę Ołdakowską, która tego dnia obchodziła też swoje 80. urodziny. - Dziękuję za dary Ducha Świętego i za ludzi, od których uczyłam się jak twórczo, kreatywnie i skutecznie pracować w Winnicy Pańskiej - mówiła jubilatka.
Wdzięczność wyrażał też proboszcz ks. Paweł Łobaczewski. - Gdy przeszło pięć lat temu zostawałem tu proboszczem, ktoś mi powiedział: "Pamiętaj, jedną z najcenniejszych rzeczy, jaką będziesz miał w tej parafii, to Akcja Katolicka". I rzeczywiście to prawda - mówił, doceniając wspieranie działań duszpasterskich przez członków Akcji.
Dwunastoosobowym Parafialnym Oddziałem Akcji Katolickiej kieruje prezes Zbigniew Gaweł. - Startowaliśmy w zupełnie innych warunkach, a przez ćwierć wieku zaszły potężne zmiany w naszym życiu, w naszej ojczyźnie, ale również w Kościele - mówi. - To jest nowa parafia i nowy kościół, który myśmy budowali. Nawet martwiliśmy się wtedy, jak kościół powiększyć, bo przychodziło tu wielu ludzi. Dziś jest ich dużo mniej, a szczególnie, co jest widoczne, dużo mniej dzieci i młodzieży. To nasiliło się w ostatnich latach. Starszych, którzy tworzyli trzon tej parafii, już nie ma. To byli bardzo oddani ludzie. Teraz też są tacy, ale to nie to, co było - zauważa.
Jaka więc czeka przyszłość parafialną Akcję? - Widać wyraźnie, że Kościół, czyli my, musi poszukać tych "marginesów" - mówi. - Wydaje mi się, że poza tymi ludźmi, których tradycyjnie nazywamy "marginesem", to jednak najbardziej na marginesie Kościoła są dzieci i młodzież. Na naszym osiedlu jest dużo nowych bloków i widać dużo dzieci, ale w kościele ich nie ma. To wielki problem. Na ostatniej sesji synodu diecezjalnego sugerowałem, aby zastanowić się nad dodatkową lekcją religii w parafii, wzorem innych krajów. Ponieważ dzieci nie mają kontaktu z parafią, a jeśli uczy je religii świecki katecheta, to nawet z księdzem. To największe zagadnienie dla naszej działalności akcyjnej: jak pozyskać młodzież? - dodaje.
(obraz) |