Cokolwiek się dzieje, przyjmują to jako część Bożego planu. Zamiast szamotać się z przeciwnościami losu, na które nie mają wpływu, starają się pracować nad tym, na co wpływ mają. Pomaga im w tym wspólnota.
Wprawdzie oboje mieli w młodości epizody oazowe, jednak prawdziwa przygoda z Ruchem Światło–Życie zaczęła się dla nich w jego gałęzi rodzinnej, czyli Domowym Kościele. Doświadczenie to owocuje dziś w diecezji, parafii, a przede wszystkim w domu. – Tak naprawdę dopiero formacja w Domowym Kościele sprawiła, że ośmielam się rozmawiać z Bogiem jak z przyjacielem – podkreśla mąż. – To właśnie w oazie uwierzyłam w końcu, że jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym miejscu – dodaje żona.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.