- Odejściem do domu Ojca nie kończy się misja księdza infułata. Pozostanie szczególnie dla kapłanów i wiernych świeckich ciągle żywym świadkiem całkowitego zawierzenia Bogu - podkreśla bp Paweł Socha.
Jak bp Paweł Socha wspomina śp. ks. inf. Romana Harmacińskiego? - Bardzo kochał kapłaństwo i służył mocą konsekracji kapłańskiej przez 56 lat. Był gorliwym duszpasterzem, kurialistą, budowniczym, profesorem w seminarium i na kilku uczelniach wyższych. Ks. Infułat wiernie służył ludowi Bożemu, kapłanom, studentom, a szczególnie młodzieży ministranckiej, oazowiczom, organizując różne formy duszpasterstwa, które były nowoczesne i skuteczne dla umocnienia wiary i miłości do Boga, a w Bogu miłości do wszystkich ludzi dobrej woli - mówił
Ks. Infułat Roman miał szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej. - To z jego inicjatywy 21 diakonów w 1966 r. prosiło bpa W. Plutę, by udzielił im święceń kapłańskich na Jasnej Gorze. To Niepokalana uczyła go postawy służebnej i całkowitego oddania się w służbie Chrystusowi w Kościele diecezjalnym, w wymiarze metropolii szczecińsko-kamieńskiej, a nawet całej Polski - podkreśla biskup senior.
Mimo słabego zdrowia w ostatnich blisko trzydziestu latach nie przerwał zlecanych mu bardzo odpowiedzialnych zadań. - Chciał do końca służyć darem zbawczym Chrystusa, nie zważając na cierpienie - podkreśla bp Socha i dodaje: - Odejściem do domu Ojca nie kończy się misja ks. Infułata. Pozostanie, szczególnie dla kapłanów, ale też dla wiernych świeckich, ciągle żywym świadkiem całkowitego zawierzenia Bogu, a w Bogu powołaniu i konsekracji otrzymanej w święceniach kapłańskich.