W 88. roku życia i 56. roku kapłaństwa 7 września w szpitalu w Zielonej Górze zakończył swoją ziemską pielgrzymkę ks. inf. Roman Harmaciński.
Wyświęcony na Jasnej Górze, był rektorem Instytutu Formacji Katolickiej dla Świeckich i kustoszem sanktuarium św. Weroniki Giuliani – to tylko kilka faktów z życia zmarłego. Ten nietuzinkowy człowiek pozostanie w pamięci wielu diecezjan duchownych i świeckich.
Dumny z parafii
W gorzowskiej parafii pw. NMP Królowej Polski wychował się ks. Tomasz Gierasimczyk, pracownik kurii i redaktor „Gościa Zielonogórsko-Gorzowskiego”. – Ksiądz Harmaciński kierował mieszczącym się na terenie parafii bardzo popularnym wówczas Instytutem Formacji Katolickiej dla Świeckich, zwanym żartobliwie „Harmacinum”, na wzór takich rzymskich uniwersytetów jak Gregorianum czy Angelicum – wspomina. – Wtedy był dla mnie postacią odległą, ale gdy zostałem alumnem drugiego roku, objął moją rodzinną parafię jako proboszcz. Był wymagający, ale bardzo życzliwy. Cieszył się nami, parafialnymi klerykami, a nasze prymicje były parafialnym świętem. Imponował rozmachem duszpasterstwa. Organizował, przy udziale wielu parafian, różne nabożeństwa i uroczystości, zwłaszcza ku czci św. Weroniki Giuliani. Doprowadził do powstania w parafii sanktuarium tej wcześniej nieznanej u nas włoskiej klaryski kapucynki i mistyczki. Imponował także tempem i zakresem prac przy rozbudowie kościoła. Jako gospodarz zmagał się z wieloma trudnościami, ale nie tracił pogody ducha. Był dumny ze swej parafii i także już na emeryturze nadawał jej koloryt. Lubiłem odprawiać z księdzem infułatem Mszę św., a potem słuchać przywoływanych ze swadą i humorem wspomnień. Jako pracownik kurii nadstawiałem ucha na opowieści wieloletniego kurialisty o tej instytucji za czasów sługi Bożego bp. Wilhelma Pluty, o organizacji życia diecezjalnego, o działalności księży i świeckich. Były to inne czasy i inne wyzwania, ale roztropność i gorliwość są konieczne także dziś. Rozmawialiśmy też o współczesności: o Kościele, o Polsce i o diecezji, w której ksiądz infułat posługiwał również na emeryturze. Był postacią wybitną. W znacznej mierze ukształtował oblicze diecezji przez swą działalność duszpasterską i akademicką, twórcze zaangażowanie i oddanie Kościołowi – dodaje.
Nieprzeciętny i charyzmatyczny
Zmarłego kapłana wspominają jego gorzowscy parafianie. – Mieszkam tu ponad 40 lat, od początku budowy kościoła przy ul. Żeromskiego. Kiedy ksiądz infułat był proboszczem, parafia tętniła życiem religijnym – mówi Ireneusz Wojtanowski. – Muszę tu wspomnieć o rozbudowie kościoła, o zainstalowaniu relikwii św. Weroniki Giuliani, o erygowaniu Bractwa Męki Pańskiej, do którego należę od początku – dodaje. Dziełem ks. Harmacińskiego są tu modlitewne grupy i takie inicjatywy jak piknik rodzinny, słodkie niedziele w kawiarence, Parafiada czy Cecyliada. – Był kapłanem nieprzeciętnym, charyzmatycznym, wymagającym od siebie i innych, szczególnie dbającym o liturgię – podkreśla pan Ireneusz. – Gdy czytał słowo Boże lub głosił homilię, mówił głośno, powoli, wyraźnie, dobitnie, z dobrą dykcją. Kiedy zostałem lektorem, już po pięćdziesiątce, tej posługi uczyłem się właśnie od księdza infułata. Był dla mnie niedoścignionym wzorem głoszenia słowa Bożego. Niech Bóg będzie mu nagrodą – dodaje.