Nie potrzebujesz wody święconej, posprzątanego pokoju, zeszytu do religii. Wystarczą twoje otwarte drzwi, żeby przyjąć kolędę studencką.
To hasło z plakatu zapowiadającego wizytę duszpasterską w akademikach Uniwersytetu Zielonogórskiego, która odbyła się 23 stycznia.
Z kolędą poszli duszpasterz Koła Akademickiego KSM ks. Marcin Bobowicz i ks. Piotr Bartoszek, odpowiedzialny za Duszpasterstwo Akademickie „Stodoła”. Kolęda „po studencku” miała oczywiście swoją specyfikę. – To jedna z niewielu okazji, by spotkać ludzi, którym niekoniecznie jest po drodze do kościoła. Wielu z nich zrezygnowało z praktykowania wiary, niektórzy w ogóle nie mają z nią związku. A jednak z jakichś powodów otwierają nam drzwi. Może z zaskoczenia albo z ciekawości, co to za hałasy na korytarzu, albo po prostu, jak to mówią młodzi, „dla przypału” – zauważa ks. Piotr Bartoszek. – Tak czy inaczej efektem jest bardzo spontaniczne spotkanie, w którym nie czujemy żadnych barier, uprzedzeń czy oporów. Chwila modlitwy, poznanie lokatorów, trochę śmiechu i jesteśmy sobie bliżsi. Odkrywamy, że wcale nie jest nam do siebie daleko. Jesteśmy szczerze zaskoczeni otwartością spotkanych ludzi pochodzących z różnych stron Polski, a nawet spoza jej granic. A jeśli chodzi o statystyki przyjęć, to na niektórych piętrach było nawet lepiej niż w niejednym bloku na pobliskich osiedlach – dodaje.
Po drugie, na kolędę do studentów ksiądz nie idzie sam, lecz z innymi studentami. – Byłem bardzo poruszony tym, ile osób zaprosiło nas do swoich pokoi. Niektórzy mówili nawet, że czekali na nas od godziny! – mówi Jakub Zajączkowski z DA „Stodoła”.
Dlaczego żacy otworzyli drzwi księdzu? – Byłam wczoraj w kościele na Mszy św. dla studentów i ksiądz mówił, że będzie kolęda, więc czekaliśmy – przyznaje Julianna, studentka psychologii, a jej współlokatorka Wiktoria z filologii angielskiej dodaje: – Chcieliśmy zobaczyć, jak to będzie. Bardzo nam się podobało. Nigdy nie widziałam tak radosnego księdza!
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się