Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Zupa z wkładką i sercem

– Nie wyobrażam sobie świata bez sióstr zakonnych – mówi bezdomny pan Leszek. A gdy ramię w ramię z siostrami zakonnymi działają świeccy, to dzieją się cuda.

Dziś przy ul. Warszawskiej 45 w Gorzowie Wlkp. będzie ogórkowa. – Dostaliśmy dużo ogórków i dużo ziemniaków – uśmiecha się s. Zofia ze Zgromadzenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. – Codziennie patrzymy, co mamy, co przynieśli nam dobrzy ludzie, i gotujemy. Nic się tu nie marnuje! Staramy się, żeby w ciągu tygodnia dana zupa nie powtarzała się. Jutro będzie pieczarkowa i już trzeba zabierać się do pracy – dodaje.

Wszystko, co uczyniliście

Mowa oczywiście o domu Zgromadzenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Siostry prowadzą tu nie tylko przedszkole dla dzieci, ale też Stołówkę św. Katarzyny Labouré. Trzy lata temu to ostatnie dzieło przerwała pandemia, ale czy dla Pana Boga to przeszkoda? Obostrzenia sanitarne i konieczność wykonania gruntownego remontu sprawiły, że siostrom trudno było myśleć o wznowieniu stołówki. Nie było ani środków, ani ludzi, którzy chcieliby się podjąć tego zadania. – Wtedy Pan Bóg upomniał się o ubogich i o Stowarzyszenie Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, które wcześniej działało przy domu sióstr i parafii pw. Podwyższenie Krzyża Świętego, a zrobił to właśnie przez ubogiego – wyjaśnia prezes stowarzyszenia Wioletta Aleksandra Bylinko, która przez wszystkich nazywana jest tu Olą. – W domu sióstr zjawili się dwaj przedsiębiorcy, którzy przekonani o funkcjonowaniu Stołówki św. Katarzyny poprosili o pomoc i codzienny obiad dla będącego w potrzebie pana Ryszarda. Siostry oczywiście pomogły i jednocześnie oznajmiły, że nie prowadzą już stołówki, ponieważ potrzebny jest remont. Decyzja zapadła natychmiast. Trzeba zrobić remont i wznowić działalność stołówki. Zaczęliśmy od zera. Mieliśmy głębokie przekonanie, że wszystko dzieje się po coś! W to dzieło zaangażowało się wiele osób i firm. Przyszli ludzie, którzy chcieli pomagać jako wolontariusze. W międzyczasie pojawiło się przekonanie, że trzeba wznowić działalność stowarzyszenia. I tak się też stało – dodaje.

Stowarzyszenie Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo to, najkrócej mówiąc, forma zorganizowanego niesienia pomocy ubogim, skupiająca wiernych świeckich. Ma w Polsce już 350-letnią historię i zawsze jeden cel. – Głoszenie miłości miłosiernej Boga wobec każdego człowieka – wyjaśnia pani Ola. – Służba ubogim jest prawdziwym świadectwem tej miłości i prawdziwym świadectwem pobożności. Jeśli służysz ubogiemu, służysz Chrystusowi. Czytamy przecież w Ewangelii: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. To najprostsza, ewangeliczna definicja daru pobożności – dodaje.

Dla ciała i ducha

Gorzowskie stowarzyszenie wraz z siostrami każdego dnia, poza niedzielą, wydaje 35–45 posiłków. – To jest około 1000 posiłków miesięcznie – mówi pani Ola. – Osoby przychodzące do stołówki mogą nie tylko coś zjeść, ale też wyprać i wysuszyć swoje ubrania, wziąć prysznic, ogolić się, obciąć włosy. A także otrzymać ubrania na zmianę, jeśli oczywiście coś mamy w szafie. Czasami ktoś przyniesie jakieś niepotrzebne już ubrania, a czasami jedziemy do sklepu z używaną odzieżą i kupujemy to, na co nas stać. Oczywiści zawsze chętnie przyjmiemy kurtki, swetry, czapki rękawiczki itd. – dodaje.

W stołówce można otrzymać nie tylko coś dla ciała, ale i dla ducha. Każdy posiłek poprzedza tu dziesiątka Różańca. – Czytamy też z ubogimi słowo Boże, rozmawiamy o tym, co usłyszeli. Chcemy, żeby wiedzieli, że nie są sami i mogą zmienić swoje życie – wyjaśnia prezes. – I czasami uda się pomóc w sprawie pracy, mieszkania, terapii. Niedawno trzech chłopaków trafiło do ośrodka terapeutycznego. Trzymamy za nich kciuki i wspieramy modlitwą. To tak naprawdę jeszcze dzieciaki, mają często 20 lat i tkwią po uszy w bagnie. Trudno przejść obok nich obojętnie. W jakimś sensie to ubodzy są naszą drogą – dodaje.

Siostry i świeccy niczego nie planują. Po prostu pytają i słuchają Pana Boga, co robić, żeby dawać codziennie talerz zupy. – W stowarzyszeniu są różne osoby i każdy z nas ma swoją drogę i swoją historię. To, co daje wolontariat i służba ubogim, to radość. Robienie dobra jest uzdrawiające – podkreśla Wioletta Bylinko. – Od jakiegoś czasu spotykamy się raz w miesiącu z ubogimi i bezdomnymi na Eucharystii. To nam uświadamia, że chociaż mamy różne życiowe sytuacje, to jesteśmy wspólnotą. Tu nie ma miejsca na udawanie – dodaje.

Bóg troszczy się o wszystko

Do współpracy pani Ola została zaproszona przez siostry szarytki. Wcześniej rozeznała to ze swoim kierownikiem duchowym. – Na początku sama nie wiedziałam, co mam robić. Zaczęłam od gotowania zup, ale cały czas pytałam Pana: „Co chcesz, żebym robiła?”. Usłyszałam w sercu: „Zaprzyjaźnij się z nimi”. I tak zaczęłam rozmawiać i otwierać się na potrzebujących. Zobaczyłam ich poranienia, ból, zniewolenia, biedę. Chcemy im pomóc nie tylko materialnie, ale i duchowo. Pokazać miłość Boga – wyjaśnia gorzowianka. – Bycie w stowarzyszeniu daje mi pokój w sercu, choć nasze działania wymagają wielu starań o jedzenie, ubranie i środki czystości oraz o znalezienie miejsca do spania dla naszych podopiecznych, gdy zapragną zmienić swoje życie. Bóg jednak troszczy się o wszystko i przysyła nam ludzi z wielkim sercem, którzy chcą nam pomagać. Dziękujemy z całego serca naszym darczyńcom. Chwała Panu! – dodaje.

Oczywiście stowarzyszenie tworzy dużo więcej osób, które wzięły sobie do serca wspomniane słowa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. – Dzięki pomocy ubogim mogę być bliżej Pana Jezusa. Lubię angażować się w różne formy pomocy i zachęcać do tego inne osoby. Kontakt z ubogimi uczy mnie pokory i wdzięczności za wszystkie łaski, którymi obdarza całą moją rodzinę nasz Ojciec. Czasami pomagam przy wydawaniu posiłków, najczęściej jednak organizuję zbiórki żywności, odzieży czy artykułów higienicznych w miejscu pracy oraz we wspólnocie, do której należę – wyjaśnia Kamila Widzicka-Rzetelna, a z kolei Sławomir Giżycki dodaje: – Żyjemy, żeby pomagać ludziom, którym życie postawiło na drodze za dużo przeszkód, a oni nie zdołali ich pokonać. Jesteśmy po to, by razem się wspierać i iść pod rękę wyprostowani w chwale Pana Boga, a siostry zakonne z Warszawskiej w Gorzowie Wlkp. dają przykład, jak stawać się lepszym i potrzebnym.

Zupę też z miłością

Przy garnkach stoi tu s. Zofia, a na jej twarzy nie widać zmęczenia życiem i frustracji, ale autentyczną radość. W zeszłym roku szarytka pochodząca z Małopolski obchodziła jubileusz 50-lecia wieczystych ślubów zakonnych. W trakcie swojego zakonnego życia posługiwała przy chorych i ubogich, m.in. w Krośnie Odrzańskim, ale też na Ukrainie. – Oddanie się Chrystusowi to mój życiowy wybór. Zrobiłam to na zawsze i nie żałuję. Ostatnio szwagier zapytał mnie: „Zosia, jakbyś miała wybór, to co byś zrobiła?”. Odpowiedziałam mu, że wybrałabym tak samo, bo na tej drodze jestem szczęśliwa – podkreśla z uśmiechem. – Trzeba szukać Chrystusa w każdej sytuacji, w każdym człowieka. I starać się wszystko robić z miłością, nawet zupę – dodaje z uśmiechem.

Doceniają to bezdomni, którzy przychodzą na ten talerz zupy. – Super, że jest takie miejsce. Siostra Zosia i pani Ola mają wielkie serca. Żyję na ulicy i śpię na klatkach schodowych. Gdyby nie to miejsce, to nie wiem, czybym jeszcze żyła – mówi pani Anna, a pan Leszek dodaje: – To miejsce jest dla mnie ratunkiem. Jestem bezdomny i tu dostaję jedzenie, ale też dobre słowo.

Kontakt

Chcecie pomóc pomagać? Dzwońcie! Stowarzyszenie Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo – tel. 504 288 563. Dom zakonny Zgromadzenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo – tel. 95 732 26 92.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy