Pamiętacie duże obrazy religijne z domów waszych dziadków? Ikonopisarka zachęca do stworzenia u siebie takiego skrawka sacrum, aby był to hagios oikos, święty dom.
Edyta Wyrembska, bo o niej mowa, swoje pierwsze kroki w świecie sztuki stawiała w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zielonej Górze. Ale dopiero kolejne sprawiły, że stała się ikonopisarką.
Początkowo realizowała studia z teologii i historii sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie zajmowała się zagadnieniami teologii prawosławnej, szczególnie teologią piękna Paula Evdokimova oraz historią i ikonografią ikony Świętej Rodziny. Później odbywała sesje i kursy pisania ikon w Polsce i Niemczech. Wszystko to doprowadziło do tego, że od 1995 roku zajmuje się sztuką sakralną, a w Bożnowie k. Żagania założyła i prowadzi pracownię, której misją jest tworzenie ikon dla rodzin. Chce pomagać im w tworzeniu domowego kościoła. Sama jest matką czworga dzieci i z mężem Piotrem od 18 lat należy do Domowego Kościoła Ruchu Światło–Życie, czyli oazy rodzin. Małżeństwo lideruje też grupie kontemplacyjnej Jak Maryja związanej z zakonem benedyktynów. – Chcemy prowadzić świadome życie w Bożej obecności i traktujemy nieustanną modlitwę serca jako formę modlitwy rodzinnej, gdyż pierwszą przestrzenią sakralną jest człowiek – świątynia Boga, w której mieszka Duch Boży, jak uczy św. Paweł Apostoł – wyjaśniają małżonkowie.
Święty dom
Wystawa ikon „Hagios oikos” w Gaworzycach to spontaniczny zbiór prac z różnych lat i w różnych technikach. – Ich wspólną cechą jest to, że wszystkie pochodzą z terenu naszej diecezji – wyjaśnia ikonopisarka.
Nadanie ekspozycji tytułu nie było rzeczą oczywistą. – Spojrzałam na wystawiane prace i zobaczyłam, że wszystkie są odpowiedzią na moje pragnienie sprzed lat, towarzyszące mi od początku ikonopisania, aby przyczynić się do stwarzania w domach miejsc modlitwy, prywatnych przestrzeni sakralnych, gdzie pośród zabiegania stanowiłyby one punkt odniesienia względem Boga – wyjaśnia Edyta. – Widzieć obraz, ikonę i mieć w sercu pewność, że Bóg jest tu i teraz. „Jestem” to Jego imię. Hagios oikos, czyli „święty dom”, to tytuł pisany na ikonie Świętej Rodziny. Na dom składają się osoby, relacje, miłość i wzajemna odpowiedzialność za siebie. Dom to również przestrzeń wytyczona murami ścian, określona wystrojem wnętrza, przestrzeń odpoczynku, realizacji najbliższych więzi, przestrzeń najszczerszego bycia sobą, a kiedyś oczywiste było, że także przestrzeń modlitwy. W domach naszych dziadków, a może raczej pradziadków, wisiały ogromne obrazy religijne. Czasami tworzono prywatne ołtarzyki z cennymi pamiątkami, zdjęciami. W prawosławiu takie miejsca świadomie tworzono z ikon patronów domu. Stanowiło to najważniejsze miejsce w domu, „piękny kąt”, skrawek sacrum, któremu oddawano pokłon po przekroczeniu progu. W niektórych domach nadal tak jest! Hagios oikos to dla mnie kontynuacja tej tradycji. Przypominanie, że jesteśmy istotami duchowymi, z ciągłym nienasyconym głodem, którego nic nie zaspokoi. Nic i nikt prócz Boga. Hagios oikos to miejsce zatrzymania, zanurzenia w Bożej obecności, w którym możemy doświadczyć ukojenia i odpocznienia duchowego, w którym możemy w każdej chwili na nowo przyjmować Ducha Świętego, stawać się świadomie świątynią Boga – dodaje.
Dla szpitalnej kaplicy
Prace prezentowane na wystawie to ikony domowe, obrazy sakralne z kaplic i kościołów oraz obrazy inspirowane ikoną. Każda z nich była tworzona dla konkretnych ludzi. – Przenikają się w nich różne wydarzenia – wyjaśnia Edyta. – Jest ikona Chrystusa Pantokratora przygotowywana z okazji Komunii. Podczas jej powstawania wybuchła wojna na Ukrainie. Odczułam ogromny smutek i niepewność, gdy pomyślałam, aby namalować czarny kontur aureoli, który stanowiłby symbol historyczny tych wydarzeń. Modliłam się i zamiast strachu doświadczyłam Jezusa jako Księcia Pokoju, Boga przemieniającego strach w spokój i w dobro, cierpienie w miłość, Boga przebóstwiającego człowieka – dodaje.
Ale wróćmy do ikon domowych. Pierwsza w domu Edyty była ikona pasyjna Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Powstała w 2003 roku w klasztorze benedyktynek. – Jej pierwowzór znajduje się w muzeum w Moskwie. Matka Boża niosąca pocieszenie to typ Hodegetrii, tzn. Wskazującej drogę, którą jest Jezus – wyjaśnia ikonopisarka. – Połączenie warsztatu ikony, rekolekcji oraz modlitwy wspólnotowej z mniszkami jest doświadczeniem pozostawiającym niezatarty ślad. Szukałam wtedy nowego kierunku w życiu. Taki też jest temat tej ikony – Dzieciątko Jezus dostrzega swoją przyszłość i kurczy się ze strachu, gdyż nie jest jeszcze na nią gotowe. Symbolizują to trzymane przez anioły atrybuty męki. Po lewej archanioł Michał niesie w dzbanie gąbkę nasączoną octem – zwilżą nim później usta – i włócznię, która przebije serce Zbawcy. Po drugiej stronie archanioł Gabriel niesie krzyż. Ten, który zwiastował życie, teraz zwiastuje śmierć. Lęk i niedojrzałość Dzieciątka są ukazane poprzez przygarbione plecy i schowanie dłoni w dłoni Matki, a także przez zsuwający się ze stopy Jezusa sandał. „Nie jestem gotowy do drogi, nie chcę jeszcze iść na Golgotę”, zdaje się mówić dziecko swej Matce. Ikona ta stanowiła dar dla kaplicy szpitala w Żaganiu, w którym urodziłam szczęśliwie wszystkie dzieci – dodaje.
Modlitwa codzienności
Obecnie domową ikoną u państwa Wyrembskich jest Eleusa, czyli Maryja z Dzieciątkiem Jezus. Powstała z radości macierzyństwa. – To ikona wzajemnej miłości podkreślona intensywną, żywą czerwienią szat Matki. Ukryty pod welonem zielony czepiec Maryi wskazuje na tajemnicę Jej oblubieńczej więzi z Duchem Świętym. Boskość Dziecka wyrażona jest Jego złocistymi szatami – wyjaśnia ikonopisarka. – Miłość jest źródłem życia. Czułość Matki przygarniającej do serca swe małe Dziecko łączy się tu z czułością Syna, który rozpostartymi ramionami ogarnia Matkę. On uczył się od Niej, jak być człowiekiem, a Ona uczyła się od Niego, jak być pierwszą chrześcijanką – tłumaczy.
Macierzyństwo i duchowość to codzienne doświadczenie ikonopisarki. Na czym to polega? – Na tym, aby uczyć się od dziecka, uniżyć się i usłyszeć jego zbyt delikatny lub niedojrzały głos, spojrzeć na drugiego, bezbronnego, zależnego człowieka i odkryć w nim mądrość samego Boga. Bóg stał się dzieckiem – mówi. – Poczwórne doświadczenie macierzyństwa pomogło mi zrozumieć tajemnicę powołania, które realizuje się w zaciszu domu. Modlitwa codzienności, pielęgnacja dziecka, karmienie, przewijanie, troskliwa obecność, radość i przemęczenie zostały wyniesione do rangi służby Bogu. Dzięki Maryi i Józefowi w ich rodzicielstwie dojrzało to, na co oczekiwały przez stulecia ludzkość i całe stworzenie. Bycie matką i ojcem to powołanie, które przemienia kolejne pokolenia. Szkoda, że tak mało słyszymy o tym w naszych kościołach, a od blisko trzydziestu lat słucham bardzo uważnie modlitw o powołania.
Ikona jest jedynie pretekstem
Pracownia Edyty Wyrembskiej to zarazem także jej pustelnia. Poświęcona jest prorokowi Eliaszowi, który rozpoznał Boga w delikatnym powiewie. – Jest to droga modlitwy, która wypełnia proste czynności: przygotowywanie gruntu i nakładanie kolejnych warstw na cześć apostołów, szlifowanie powierzchni, by przypominała lustro, poszukiwanie linii rysunku i stwarzanie wzornika. Cisza modlitewna i praca medytacyjna prowadzą ku odkrywaniu łagodności Boga. Pisanie ikony to współuczestniczenie w kapłaństwie Chrystusowym, aby „Bóg był we wszystkim uwielbiony”. Tu wieczność zatrzymuje się na chwilę i spogląda na teraźniejszość. Spojrzenie Chrystusa dotykające serca usuwa wszelkie przeszkody. Ikonopis jest wstawiennikiem, pozwala Bogu wykorzystać swój czas, dłonie i oczy, by to spotkanie przybliżyć za pomocą ikony. Zasady pisania ikony to rytuał, w którym ikonopis, kapłan koloru, realizuje misję przywoływania Jezusa: „Marana tha! Przyjdź, Panie Jezu, do naszej poranionej rzeczywistości. Wypełnij sobą i stwórz na nowo!”. Ikona jest jedynie pretekstem, czymś, co dotyka zmysłów i zatrzymuje na chwilę. Jest oknem, witrażem, kanałem łaski. Wytrychem, który wykorzystuje Bóg, by dotrzeć do serca człowieka.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się