Mówiono o nim: "Niewielkiego wzrostu, ale mocny duchem". 8 listopada w Zielonej Górze pożegnano ks. Grzegorza Grzybka, który był pierwszym proboszczem parafii pw. Ducha Świętego.
Pogrzeb rozpoczął się Mszą św. w kościele pw. Ducha Świętego pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Homilię tego dnia wygłosił kontynuator budowy kościoła i obecny proboszcz ks. Andrzej Ignatowicz. – W ludziach, nie tylko tych, którzy byli blisko niego, ale we wszystkich parafianach, budził potrzebę Boga – mówił.
Na zakończenie Mszy św. fragment testamentu zmarłego kapłana odczytał dyrektor Domu Księży Emerytów ks. Stanisław Podfigórny: „Dziękuję Ci, Panie, za życie. Za życie Boże i wszystkie skutki sakramentów świętych, które przyjąłem. Kapłaństwo odczytuję jako dar Boga i jako służbę Bogu i jako poświęcenie za bliźnich i dla bliźnich. Pragnę podziękować za całe otrzymane dobro moim rodzicom, rodzeństwu, a także całej dalszej rodzinie i wszystkim ludziom, których na drodze życia spotkałem. Oddaję się z całą pokorą miłosierdziu Bożemu przez Niepokalane Serce Matki Najświętszej. W tym momencie proszę wszystkich o przebaczenie jakiegokolwiek zła, które zdarzyło mi się względem bliźnich i sam poruszony wiarą wszelkie zło mi wyrządzone przebaczam. W tej chwili radosnej, że idę i jestem u Pana, bardzo was wszystkich proszę o modlitwę”.
Bp Tadeusz Lityński podziękował zmarłemu kapłanowi nie tylko za jego niestrudzoną służbę kapłańską dla diecezji. – Dziękuję za to, że miałem szczęście spotkać księdza prałata jako katechetę na mojej drodze dorastania w latach 1976-81. Za to, że mnie dostrzegł i wysłał na kurs lektorski i że zmobilizował i wysłał na oazę – wspominał biskup. – A także za mobilizowanie do uczestnictwa w pieszych pielgrzymkach i wiele cennych rozmów i wskazań. Za to to piękne świadectwo gorliwości kapłańskiej – dodał.
Po zakończeniu Mszy św. dalsze obrzędy pogrzebowe odbyły się na cmentarzu komunalnym przy ul. Wrocławskiej. Pożegnać zmarłego kapłana przyszło wielu zielonogórzan. – Wspominam go bardzo ciepło – podkreśla Piotr Barczak. – Dzisiaj wspominam go z sentymentem, jako dobrego wujka. Na parafii było wtedy mnóstwo ministrantów, wspólnot, stowarzyszeń i organizacji. Tutaj wszystko żyło! Czasem mu pewnie to przeszkadzało, bo my do późnego wieczora graliśmy i śpiewaliśmy. Czasem do nas zachodził, niby trochę pogroził palcem, a potem przynosił słodycze. Wspominam go przede wszystkim jako dobrego człowieka – dodał.
Czytaj także: Zmarł pierwszy proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze