Najpierw Msza św. w katedrze, a potem uroczystości na cmentarzu komunalnym. 16 lipca gorzowianie pożegnali legendę polskiego żużla - zawodnika, trenera i społecznika.
Bogusław Nowak, który zmarł 10 lipca, to legenda klubu żużlowego Stal Gorzów Wlkp. Był zawodnikiem, trenerem i społecznikiem. Z gorzowską drużyną wywalczył 12 medali w lidze. Miał w dorobku sześć medali w parach, ale też dwa w Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Poza tym był srebrnym medalistą Drużynowych Mistrzostw Świata i finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata (rezerwowy) z 1977 roku. Niestety jego bardzo bogatą sportową karierę trenera i żużlowca zakończył wypadek, któremu uległ w Rybniku 4 maja 1988 podczas finału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Doznał m.in. złamania kręgosłupa, dlatego musiał zakończyć karierę i resztę życia spędził na wózku. Po długim okresie rehabilitacji powrócił do sportu, szkoląc młodych adeptów żużla na minitorach. Nawiązał też kontakt z nieżyjącym już ks. Andrzejem Szkudlarkiem, który został kapelanem Stali Gorzów. - "Przez 30 ostatnich lat mieliśmy fantastyczny kontakt. To był nasz ojciec, przyjaciel, brat i ksiądz. Mieliśmy w nim bardzo dużą podporę" - podkreślał pan Bogusław w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" i dodawał: - "W Rokitnie postawiliśmy pięciometrowy krzyż na szóstej stacji drogi krzyżowej, gdzie Weronika ociera twarz Jezusowi. Krzyż zwycięstwa nad naszymi słabościami, z takim mottem: »Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie«. To było 2 kwietnia 2005 roku. O 15.00 miała miejsce Msza św., a po niej poświęcenie krzyża. Tego samego dnia o 21.37 umarł Ojciec Święty. Zrobiłem małą kopię tego krzyża, żeby rozdać na pamiątkę uczestnikom uroczystości, ale szybko się okazało, że ich zabrakło. Dorobiłem 100, a później kolejne. Zaczęliśmy rozdawać te krzyże przy różnych okazjach. Od tamtego czasu łącznie rozdaliśmy ponad dwa tysiące. Trafiły do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i do każdego miejsca związanego ze sportem żużlowym. Europa ściąga krzyże, a my idąc pod prąd, próbujemy rozdawać ten znak zwycięstwa".
Uroczystościom pogrzebowym 16 lipca przewodniczył bp Adrian Put, który w homilii nie skupił się na osiągnięciach sportowych legendy polskiego żużla, ale na tym, jakim był człowiekiem. - Można mówić wiele o tym, co zrobił dla sportu żużlowego. Można opowiadać o szkółce i tych pokoleniach żużlowców, których wychował. Można, ale przecież liturgia kieruje nasz wzrok zupełnie gdzie indziej. We Mszy św. i obrzędach pogrzebowych chodzi o to, aby przed Bogiem odnaleźć to, co jest prawdą o człowieku, a właściwie prawdą o szczęściu człowieka - mówił biskup pomocniczy.
Biskup przytoczył fragment Ewangelii według św. Mateusza: "Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien". - Ale odwróćmy te słowa. Jeśli ktoś bierze krzyż swój i idzie za Panem, jest jego godny - mówił biskup. - Połowa życia śp. Bogusława Nowaka była naznaczona cierpieniem. Trudnym cierpieniem. Zapewne nie raz tak po ludzku pytał się: "Dlaczego?". Zapewne nie raz tak po ludzki mówił sobie: "Gdyby można było to wszystko cofnąć?". Ale była w tym wszystkim taka niesamowita ufność względem krzyża - dodał.
Kaznodzieja przypomniał, że śp. Bogusław Nowak należał do Centrum Ochotników Cierpienia przy Cichych Pracownikach Krzyża. - Był animatorem i liderem tej wspólnoty - mówił bp Put. - Także tu, przy katedrze, był liderem apostolstwa chorych. Chociaż robił rzeczy wielkie, chociaż wychowywał wielkich, to jednak wiedział, że prawdziwe szczęście człowieka polega na tym, żeby odkryć wolę Bożą względem siebie i zrobić to, do czego Bóg go zaprasza. My nazywamy to powołaniem. Jeśli człowiek odkryje myśl Bożą, Boże marzenie o sobie samym i podejmie owo Boże marzenie, nawet jeśli po ludzku ta droga jest trudna i wymagająca, nawet naznaczona cierpieniem, to człowiek odkrywa szczęście. Bo nie można inaczej na tym świecie szczęścia osiągnąć, jak tylko wtedy, kiedy z siebie - w tajemnicy krzyża - czynimy się bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Kiedy po ludzku człowiek się spala dla drugiego, kiedy po ludzku oddaje wszystko, co ma, aby ten drugi wzrastał. I taki był śp. Bogusław Nowak na swoim wózku. Wielki, choć jednocześnie taki zwyczajny. Biorący swój krzyż na co dzień i odkrywający wolę Bożą względem siebie - dodał.
On swoim w życiu - jak podkreślił biskup - mówił: "Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". - I wiecie, kochani, to dlatego my tutaj jesteśmy. W zdecydowanej większości nie jesteśmy tu dlatego, że był wielkim żużlowcem, ale dlatego, że był człowiekiem, który całe życie starał się odnajdywać wolę Bożą - powiedział na zakończenie bp Adrian.
W kwietniu tego roku na naszych łamach ukazał się reportaż o śp. Bogusławie Nowaku pt. "Kto odgadnie, ten nie upadnie". Cały tekst: TUTAJ.