Miesiąc temu pisałem o radach duszpasterskich, a dziś – zgodnie z zapowiedzią – poruszam drugi z tematów, na które zwróciłem uwagę podczas lektury dokumentu roboczego Synodu o synodalności. Tym razem będzie o tzw. kulturze przejrzystości. Dokument synodalny wzywa do jej promowania w instytucjach kościelnych. Jak to ma wyglądać w praktyce? Otóż instytucje te miałyby publikować sprawozdania ze swojej duszpasterskiej działalności, a także sprawozdania finansowe, na dodatek weryfikowane przez zewnętrznych ekspertów. Co do zasady postulaty te wydają się słuszne. Znowu jednak warto zwrócić uwagę na pewne kwestie problematyczne. Gdy bowiem słyszę o zewnętrznych ekspertach, od razu widzę, jak te sprawozdania będą wyglądać. Nieznośnie obszerne i szczegółowe, suche, napisane hermetycznym językiem, czytelne wyłącznie dla specjalistów. Zamiast stać się pożytecznym narzędziem komunikacji z wiernymi i ułatwieniem w weryfikowaniu i planowaniu działań duszpasterskich, okażą się biurokratycznym balastem, a do ich przygotowania parafia będzie musiała zatrudnić – a jakże! – zewnętrznych ekspertów. Produkowanie takich sprawozdań jakoś pewnie przysłuży się transparentności kościelnych instytucji, ale czy rzeczywiście o taką właśnie przejrzystość nam chodzi? Czy rozrost kościelnej biurokracji przełoży się na większą owocność ewangelizacji? Można żywić co do tego uzasadnione wątpliwości. Już teraz mamy bowiem takie Kościoły lokalne (niektóre całkiem blisko, tuż za miedzą), które w dziedzinie sprawozdań i buchalterii osiągnęły poziom mistrzowski. Ale bynajmniej nie spowodowało to u nich równie spektakularnego ewangelizacyjnego przyspieszenia. I żeby to dostrzec, wcale nie trzeba być zewnętrznym ekspertem
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.