Zmarł 18 lutego w wieku 98 lat. Był polskim historykiem, dziennikarzem, działaczem społecznym żydowskiego pochodzenia i „pamięcią tego świata, który uległ zagładzie” – najpierw przebywał w getcie łódzkim, a potem w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Mariana Turskiego w dniu jego pogrzebu wspominano zarówno jako dziadka, przyjaciela, współpracownika, jak i jako świadka epok, przenikliwego obserwatora, wybitnego mówcę, słuchacza, a nade wszystko człowieka dużej odwagi, wrażliwości i życzliwości, oddanego swojej misji głoszenia pojednania i przestrzegania przed nienawiścią. W czasie przemówienia w dniu obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz świat obiegły jego słowa: „Bądźcie wierni temu przykazaniu. Jedenaste przykazanie: Nie bądź obojętny. Bo jeżeli będziecie obojętni – to nawet się nie obejrzycie jak na was, na waszych potomków jakieś Auschwitz nagle spadnie z nieba”. Wracam do tych słów regularnie, także w kluczu duchowości czy psychologii – z obiema przecież obcujemy każdego dnia. I mam taką myśl, że może przeciwstawieństwem miłości jest nie tyle nienawiść, ile właśnie obojętność. Pewnego rodzaju znieczulenie serca czy zamykanie oczu i ust na krzywdę, która miewa tragiczne konsekwencje. Jeśli więc tylko możemy, warto nie być obojętnym, nie ignorować, sprawdzać, reagować na to, co niepokoi, co ma choćby znamiona nienawiści i przemocy – do tego zapraszał życiem Marian Turski i do tego zapraszają miejsca pamięci choćby te, które mamy w naszej diecezji. W okolicach Gubina istniały przecież nazistowskie obozy jenieckie, a w jednym z nich przez kilka miesięcy przebywał św. Maksymilian Kolbe w swojej drodze do męczeństwa. Warto to widzieć o naszym kawałku ziemi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.