Tegoroczna Ekstremalna Droga Krzyżowa to już historia, ale warto posłuchać świadectwa tych, którzy ją przebyli. Niektórzy, jak mieszkaniec Świebodzina, aż 109 km.
Krzysztof Król: Zaraz o tegorocznej trasie, ale najpierw zapytam: dlaczego Pan bierze udział w EDK?
Krzysztof Pulikowski: Dla mnie to pewna forma przygotowania do Świąt Wielkiej Nocy. Czas, który mogę spędzić sam na sam z Bogiem oraz ze sobą. Prowadzę dosyć aktywny tryb życia i brakuje mi bardzo takiego czasu. To przestrzeń na przemyślenia, na zatrzymanie się nad swoim życiem, na naprawienie się i pomyślenie nad tym, co mogę zrobić, aby być lepszym człowiekiem. To moja szósta EDK. Wcześniej dwa razy byłem na trasie Poznań-Pobiedziska, również dwa razy trasę w Świebodzinie (Kresowe Więzi) oraz dwa razy trasa św. Kamila: Rokitno-Zielona Góra.
Przeszedł Pan 109 Km. Czemu aż taka długa trasa?
Ze względu na to, że dużo trenuję. Chodziłem bardzo dużo na spacery z córką w wózku i kiedyś przeszedłem z nią nawet trasę ze Świebodzina do Rokitna, która ma ponad 40 km. Teraz dużo biegam i wyszedłem z takiego założenia, że aby dobrze przeżyć EDK, muszę wybrać dłuższą trasę niż 50 km. Potrzebowałem dłuższego dystansu.
Jakie były najtrudniejsze momenty ostatniej trasy?
Na pewno godzina trzecia w nocy, kiedy droga przebiegała w gęstym lesie. Pod nogami miałem bunkry z czasów II wojny światowej. Zawsze w tej godzinie czuję większy strach. Wokół słyszałem zwierzęta, a niektóre nawet widziałem, gdy moja latarka napotykała na ich oczy. Wtedy często odmawiałem modlitwę do św. Michała Archanioła. Kolejny moment to 60 km i siódma stacja Drogi Krzyżowej, mniej więcej okolica figury Chrystusa Króla. Zmęczenie oraz ból dawały już się coraz bardziej we znaki. Myśl, że jestem niedaleko domu, powodowała, że chciałem już zakończyć EDK i wrócić, iść pod prysznic i położyć się w ciepłym łóżku obok żony. Nogi wyglądały źle: były opuchnięte, odparzone, z kilkoma pęcherzami, odciskami. Jednak podjąłem decyzję, że spróbuję dalej iść. Zabezpieczyłem nogi plastrami, ubrałem świeże skarpetki i poszedłem dalej. Stwierdziłem, że jest to jeden dzień w roku, więc mogę się poświęcić.
Pewnie nie był to jeszcze koniec trudności?
Po około 10 km pękł mi jeden z pęcherzy. Ból niesamowity. Podczas rozmowy telefonicznej z żoną mówiłem, że pełzam, ale cały czas do przodu. W okolicach Odry już kompletnie nie miałem sił i energii. Było bardzo gorąco, a każde ubranie, które zdjąłem, musiałem nieść w plecaku, który robił się coraz cięższy. Chwile zwątpienia, czy dam radę, występowały coraz częściej. Wtedy napisał do mnie pan Rafał Wojtkiewicz (koordynator EDK) i zapytał się, jak moja droga? Odpisałem, że jest ciężko, ale idę, zaraz minę Odrę. Odpisał: „Jesteśmy z Tobą w modlitwie”. Wiedziałem, że mama też się za mnie modli. Wyciągnąłem różaniec ofiarowałem ten trud i się modliłem. Do obecnego bólu zdążyłem się już przyzwyczaić, ale po czasie w okolicy lewego piszczela poczułem kolejny i w dodatku taki przeszywający, jakby ktoś mi tam igłę wbijał. Po jakimś czasie na szczęście ustąpił.
Co dodawało sił w trudnych momentach?
Modlitwa oraz ludzie, którzy się za mnie modlili i mnie wspierali: żona, mama, pan Rafał, pewnie jeszcze wiele innych osób, o których nie wiem. Oczywiście też intencje, w jakich wyruszyłem na EDK. Wiedziałem też, że Bóg błogosławi mi w tej mojej wędrówce oraz trudzie, jaki podjąłem.
Co Pan poczuł po przejściu 109 km?
Lekkość na duszy oraz nieopisaną satysfakcję z tego, że udało się dojść do ostatniej stacji. Nie ma się co oszukiwać, ale tak długa trasa pozostawia też ból, który jednak przypomina o tej radości, że udało się dojść. Do dzisiaj odczuwam ból nóg. Odchodzą mi dwa paznokcie z palców u stóp. Biodro, piszczele oraz kostka u nogi nadal bolą. Wciąż odczuwam zmęczenie w mięśniach, pęcherze oraz odciski na stopach dają o sobie znać i pewnie minie trochę czasu, zanim się całkowicie zregeneruje.
Taka drogą zbliża do Boga?
EDK zbliża do Boga, ponieważ daje dużo czasu na pogłębienie relacji z Nim, po prostu czas na rozmowę z Bogiem. W normalnym zabieganym życiu brakuje nam tego czasu. Po jej zakończeniu możemy wprowadzić nasze przemyślenia w życie i starać się utrzymywać relację z Bogiem na lepszym poziomie niż wcześniej. EDK daje nam motywację do dalszego pogłębiania swojej wiary oraz do naprawy swojego życia.