Tak się akurat złożyło, że w tym roku dowoziłem ciasto na festyn Caritasu, który odbywał się w Niedzielę Bożego Miłosierdzia na skwerze koło kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski w Zielonej Górze. Jakiego doznałem zaskoczenia, gdy tam dotarłem. Ze wstydem przyznaję, że spodziewałem się zobaczyć tam „Caritas Trzeciego Wieku”, starszych ludzi o siwych głowach, którzy już niedługo sami będą klientami Caritasu. A zobaczyłem tam mnóstwo młodych wolontariuszy. Przy okazji dyskusji nad sekularyzacją jakże często mówi się o młodzieży jako o pokoleniu straconym dla Kościoła, Pana Boga, wiary. Nie ulega wątpliwości, że procesy sekularyzacyjne najsilniej dotykają ludzi młodych. Zawsze tak było. Czasami nawet trzeba od wiary odejść, by do niej powrócić. To, co teraz napiszę, być może zabrzmi dla kogoś naiwnie, ale sposobem na ocalenie wiary jest trwanie we wspólnocie Kościoła. Ewangelia z Niedzieli Bożego Miłosierdzia mówi najpierw o Tomaszu, który „nie był z nimi”, czyli z apostołami, gdy Jezus po raz pierwszy ukazał się w Wieczerniku jako Zmartwychwstały. Wniosek jest prosty: nieobecność jest utratą okazji do spotkania. Ażeby spotkać Pana, trzeba być tam, gdzie przychodzi – we wspólnocie Kościoła, który żyje miłością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.