Święty Franciszek nazywał ją siostrą, a my dziś, mam wrażenie, tę siostrę uczyniliśmy niewidzialną – a przynajmniej wkładamy wiele wysiłku społecznego, by tak było. Tymczasem jest ona jedynym pewnikiem w naszym życiu. Jedni się jej boją, inni ignorują, niektórzy przyjmują po prostu, że jest, a jeszcze inni są ciekawi, co po niej. Śmierć. Gdy dotyka naszych bliskich, przynosi ból, który domaga się zauważenia i zaopiekowania na każdej naszej płaszczyźnie – fizycznej, psychicznej i duchowej. I na styku tych trzech rzeczywistości odbyło się w parafii św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze spotkanie dla osób dotkniętych żałobą po stracie bliskich. Było o bólu, o smutku, o gniewie, o niezgodzie, o niesprawiedliwości, o osamotnieniu i przerażeniu, ale też o miłości, o wdzięczności, radości, o nadziei, wierze, o ufności. Było o życiu, które jeśli ma być pełne, potrzebuje, aby wysyciły się wszystkie jego odcienie. Czy żałoby można uniknąć? Tak ‒ unikając miłości. Strata jest ryzykiem miłości i to koszt, który warto ponieść, bo potrzebujemy siebie nawzajem nawet za cenę zranień. Paradoksalnie dotykanie śmierci prowadziło nas do celebracji życia, bo jego kruchość pozwala zobaczyć jego wartość. Ostatecznie nakarmiła nas nadzieja i myśl, że jesteśmy przeznaczani do życia – po obu jego stronach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.