Jesienią świat zwalnia – zieleń zmienia swoje barwy, powietrze staje się wilgotne od deszczu, mgła wciska się w każdy kątek, liście szeleszczą pod nogami, a dzień staje się coraz krótszy. Co roku przyglądam się temu i myślę sobie, że cała natura zachęca nas cyklicznie i subtelnie do ciszy, do zatrzymania się czy odpuszczania różnych naszych codziennych presji – szczególnie tych, które nakładamy bezrefleksyjnie sami sobie. Kościół katolicki w tym czasie proponuje nam Różaniec – cichą, powolną, rytmiczną medytację, której w swojej istocie daleko do „klepania zdrowasiek”, a blisko do chwili wytchnienia i skupienia w świecie pełnym pośpiechu i hałasu. Praktyka tej modlitwy, choć tak często przypisywana starszym pokoleniom, ma przecież ogromny potencjał właśnie dla tych, którzy są przytłoczeni ilością wiadomości, terminów i nieustanną obecnością w sieci. Każde „Zdrowaś, Maryjo” działa wtedy jak oddech – prosty gest uspokojenia serca. Językiem psychologii powiemy o aktywacji parasympatycznej części układu nerwowego, językiem duchowości dotykamy przestrzeni łaski i spotkania. Na wszystko jest tu miejsce. W rytmie Różańca, który jak jesień nie boi się końca, bo wie, że po nim przychodzi nowe życie, można odnaleźć pokój, sens i bliskość z samym sobą, ze światem i z Bogiem. W mojej parafii w Zielonej Górze odmawiany jest przez cały październik 45 minut przed Mszą, a w twojej?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł