Znałam świętą. Osobiście. Miała na imię Marianna. Cała składała się z miłości i czułości. Do dziś jestem przekonana, że w lewej kieszeni kwiecistego fartucha trzymała aureolę, a w prawej skrzydła. I nie wyjmowała ich przez skromność. Miała ciepłe, szorstkie dłonie i hojne, bezinteresowne serce. Patrzyła i słuchała z uwagą. Mówiła łagodnie, czasem stanowczo. Pachniała plackiem drożdżowym. Była moją babcią. Taka żyje w mojej pamięci. Dotykam jej pamięcią, sercem i nadzieją na spotkanie po drugiej stronie życia. W Zaduszki wspominam ją i innych moich codziennych, powszednich świętych, którzy znaczyli mnie swoją miłością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł