Powoli kończy się Rok Nadziei. Myślę o nim jak o oddechu, którego tylu – w tym i ja – potrzebowało pośród życiowych fal. Nadzieja to przecież nie fantazja o przyszłości i ucieczka od teraźniejszości, ale sposób, by się w nich nie pogubić. Kotwica na morzu codzienności. Na statku służy ona do unieruchomienia go na wodach – tych spokojnych i tych burzliwych – poprzez spuszczenie jej na dno. W życiu i w duchowości podobnie – nadzieja, a z nią jej siostry wiara i miłość mają moc zakotwiczania nas, gdy okoliczności mniej lub bardziej falują. Krzyż jest nieodłączną, górną częścią kotwicy i chrześcijanom na całym świecie to on niesie przesłanie nadziei właśnie – stabilizuje, daje oparcie, pomaga trwać, osadzać się głębiej i głębiej w sobie, w świecie i w Bogu. Razem z grupą ikonową przy parafii św. S. Kostki w Zielonej Górze miałam przyjemność uczestniczyć w kolejnych warsztatach, na których pod okiem mistrzyni złocenia Ewy Sordyl złociliśmy krzyże i kotwice, domykając symbolicznie Rok Nadziei w Kościele. Pochyleni w ciszy nad cierpliwym kładzeniem kolejnych płatków złota na zagruntowane drewno, szukaliśmy też ziaren tej nadziei w sobie i w świecie, ufając, że Siewca nie przestaje ich siać. Pozostaje pytanie, jak – ja i Ty – dbamy potem o te ziarna, czy dajemy im szansę na wzrost i przemianę naszego życia. Warto, bo nadzieja ma taką moc.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł