O małżeństwie, Bożej Opatrzności, spartańskich warunkach i miłości, która zwycięża z Barbarą i Markiem Warsickimi rozmawia ks. Marcin Siewruk.
Ks. Marcin Siewruk: Jak to się stało, że 37 lat temu znaleźliście się Państwo nad Bałtykiem?
Marek Warsicki: Wyjechaliśmy nad morze do Dźwirzyna w poszukiwaniu pracy, mieszkania. Uprawiałem sport i często w okresie wakacji pracowałem jako ratownik nad morzem, więc to był pewny kierunek. Znaleźliśmy wspólnie z żoną zatrudnienie w pięknym ośrodku „Bolesław Śmiały”.
A jak to było ze ślubem?
Barbara Warsicka: Nasz ślub odbył się w małej kaplicy prowadzonej przez księży Chrystusowców, mieszczącej się w budynku mieszkalnym. Na nauki przedmałżeńskie dojeżdżaliśmy rowerami, a ksiądz zapraszał nas zawsze na herbatę, wprowadzał bardzo życzliwą, rodzinną atmosferę, właściwie w „domowych kapciach” poszliśmy do ślubu.
Marek Warsicki: Odkrywamy ważne etapy naszego życia, dlatego dzień ślubu jest takim wyjątkowym wydarzeniem. Byliśmy bardzo młodzi, ślub był bardzo skromny, właściwie nie mieliśmy wielu gości, świadkowie i parę bliskich osób.
Dzisiaj w Niedzielę Świętej Rodziny małżonkowie uroczyście odnawiają słowa przysięgi małżeńskiej, a jak wygląda to w Państwa małżeństwie?
Barbara Warsicka: Najczęściej, właściwie każdego dnia, powtarzamy słowa przysięgi małżeńskiej we wspólnej modlitwie. Nawet gdy nie jesteśmy razem, to dzwonimy do siebie i modlimy się wspólnie.
Marek Warsicki: Często też potwierdzenie słów przysięgi odbywa się bez słów. Codzienność niesie ze sobą różne chwile - i lepsze, i gorsze, czasami może jakieś złości, ale te nasze wspólne 37 lat potwierdza, że nie wydarzyło się nic, co by tę przysięgę przerwało albo skruszyło.
Czym jest dla Państwa przysięga małżeńska?
Barbara Warsicka: Przysięga wiąże się dla mnie z przekonaniem, że kiedy ją wypowiadam, to obowiązuje ona aż do śmierci, wtedy w kaplicy, wypowiedziana wśród świadków, była dla mnie bardzo ważna. Nie mieliśmy w tym czasie nic pewnego, ani mieszkania, ani pracy, nie wiedzieliśmy, jak długo będziemy mieszkać w Dźwirzynie, nie byliśmy pewni, czy zostaniemy tam na zawsze. Małżeństwo, słowa przysięgi zakładają trwałą drogę i do końca, a zewnętrzne warunki były całkowicie inne. Wszystko wydawało się takie kruche, ale po latach nic się nie zmieniło.
Marek Warsicki: Nasze życie, codzienność jest potwierdzeniem dnia ślubu. Trudno jest sobie każdego dnia przypominać słowa przysięgo małżeńskiej, ale postępowanie, dokonywanie wyborów, codzienny trening, systematyczność są bardzo ważne i to stanowi potwierdzenie przysięgi. Marzenia, które każdy z nas ma, spełniają się, ponieważ blisko mnie jest moja żona, wszystko realizuje się jakby automatycznie. Wierząc w obecność Boga, widzimy na co dzień, że to się potwierdza, On się o nas troszczy. Dostaliśmy wspaniałe prezenty, troje naszych dzieci: Miłosza, Natalię i Hiacyntę.