– Kuzyni mojej babci wyjechali przed II wojną światową do USA. W każdym liście i paczce, które przychodziły z Chicago, szczególnie po urodzinach mojego taty, była sugestia: jak Bodziu dorośnie, to pamiętaj, żeby założył zakład pogrzebowy – opowiada Andrzej Jaroszewski.
Dopiero po upadku PRL pojawiła się okazja do założenia prywatnego zakładu usług pogrzebowych. W 1990 r. ojciec i syn – Stanisław i Andrzej Jaroszewscy, zarejestrowali rodzinną firmę i w ten sposób spełnili obietnicę babci wobec rodziny zza oceanu. Obaj panowie pracowali przez długi czas w innych zawodach i powoli rozwijali usługi pogrzebowe. Wszystko zaczynało się całkowicie od zera. W pierwszym okresie działalności był jeden pogrzeb w miesiącu, czasami nie było żadnego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.