Mieszkańcy Wschowy i wielu diecezjan 10 listopada żegnało ks. Krzysztofa Maksymowicza, proboszcza wschowskiej parafii pw. św. Jadwigi Królowej. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Tadeusz Lityński.
Na początku Mszy św. w kościele pw. św. Jadwigi Królowej bp Tadeusz Lityński nawiązał do Niedzieli Dobrego Pasterza. – Dzisiaj możemy powiedzieć, że 10 listopada 2020 roku jest w tej parafii, w tym mieście, w naszej diecezji świętem dobrego pasterza. Niestety tego, który już nas opuszcza, ale jest to czasowa rozłąka – mówił, dziękując Bogu za „wielki dar dla Kościoła zielonogórsko-gorzowskiego w osobie ks. Krzysztofa Maksymowicza” jak również rodzicom, rodzeństwu i krewnym zmarłego, którzy przybyli na pogrzeb aż z rodzinnego Podkarpacia. – Prosimy dobrego Boga, aby temu pasterzowi dał radość nieba – mówił biskup.
Ks. Henryk Wojnar, przyjaciel zmarłego kapłana, przedstawił sylwetkę ks. Krzysztofa Maksymowicza jako człowieka modlitwy. – On potrafił targować się z Bogiem, potrafił targować się ze świętymi. On żył już na ziemi ze świętymi. Potrafił z nimi rozmawiać tak jak z przyjaciółmi, a rozmawiając w ten sposób, zachęcał innych do takiej przyjaźni – mówił, dodając że ks. Krzysztof Maksymowicz był szczególnym czcicielem św. Andrzeja Boboli.
Kaznodzieja opowiedział także o tym, że ks. Krzysztof od czasów seminaryjnych fascynował się Ruchem Światło-Życie, a jako wikariusz parafii pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze był duszpasterzem i twórcą zespołu ewangelizacyjnego Ruah Singers.
Ks. Wojnar mówił wreszcie o pasterskiej miłości zmarłego proboszcza do swej parafii i trosce o budowę świątyni. – Kiedy pielgrzymował, to przywoził „ślady” z Ziemi Świętej, które związane są z miejscem modlitwy Jezusa w Ogrójcu, Wieczernika, Jerozolimy, Golgoty, po to, by ta parafia miała namacalną łączność z Eucharystią, którą po raz pierwszy Jezus sprawował w Wieczerniku – wyjaśnił znaczenie wmurowanych w prezbiterium kamieni pochodzących z różnym miejsc w Ziemi Świętej.
Na zakończenie Mszy św. w imieniu parafian przemawiała Jolanta Pawłowska: – Dziś jedno przychodzi na myśl – jak wymownie i symbolicznie Pan powołał cię do siebie. W tych dniach zakończył się ostatni etap budowy kościoła – prace elewacyjne. I w tym czasie zakończył się ostatni etap twego życia ziemskiego. Zapewne Pan po wielkim trudzie kazał ci odpocząć, bo nie tylko budowałeś świątynię z cegieł, ale też z ludzkich serc, służąc jak prawdziwy zatroskany ojciec. W tej służbie nie oszczędzałeś się i dla tej służby się spalałeś. A myśmy tobie wierzyli i ufali, bo żyłeś w prawdzie, jako dobry i pokorny kapłan.
Przedstawicielka parafii wspomniała też o innym charyzmacie zmarłego proboszcza oraz o jego duchowym testamencie. – Nie da się zapomnieć tego wyrafinowanego smaku, twojego słynnego w okolicy bigosu, który pieczołowicie przygotowywałeś na coroczne festyny parafialne. Zapamiętamy też twoje credo, którym się zachwycałeś i wielokrotnie nam powtarzałeś: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. I to jest także przesłanie dla nas.
(obraz) |