Obchody upamiętniające ofiary ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej odbyły się 4 października w łężyckim kościele pw. Matki Bożej Rokitniańskiej i na tamtejszym skwerze Kresowym.
Minister Kasprzyk uhonorował także medalami Pro Patria działaczy kresowych z Łężycy. Odznaczenie za zasługi w kultywowaniu pamięci walk o niepodległość ojczyzny z rąk wojewody lubuskiego otrzymali Rafał Gajewski, Leszek Jazownik i Maria Jazownik. Medalem Pro Bono Poloniae za upowszechnianie wiedzy o historii walk i tradycjach niepodległościowych oraz krzewienie postaw patriotycznych odznaczony został natomiast Czesław Laska, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Polskich Kresów" w Zielonej Górze-Łężycy.
Następnie na łężyckim pomniku odsłonięto kolejne tablice upamiętniające pomordowanych na Kresach.
Pierwszą tablicę odsłoniły fundatorki - Wanda Kowalska z córkami. Tablica została poświęcona "pamięci rodziców: Jadwigi Tracz, lat 38, i Kazimierza Tracza, lat 40, z Grabowca w gminie Jezierzany oraz ponad dwu i pół tysiącom innych mieszkańców powiatu Borszczów, województwa tarnopolskiego zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1946". - Chcemy podziękować Rozalii, Huculce, która wykazała się bohaterską postawą i dzięki której przeżyły nasza mama i jej siostra Czesława - mówił córki pani Wandy. - Mama wychowywała się bez rodziców, my bez dziadków. Chcemy podziękować, że mamy tu takie miejsce, gdzie możemy postawić znicz i pomodlić się. Mało jest takich miejsc w Polsce, a tam, na Ukrainie, mówi się ciągle szeptem, chyłkiem. Ludzie płaczą, ale nikt nie robi tego otwarcie - dodały.
Drugą tablicę ufundował Zespół Edukacyjny nr 6 w Zielonej Górze. Napisano na niej: "Pamięci nauczycieli, polskich patriotów pomordowanych w ludobójstwie wołyńsko-małopolskim", a odsłonili ją Przemysław Grabiec, dyrektor Zespołu Edukacyjnego, i Witold Towpik, wieloletni dyrektor Gimnazjum w Przylepie, który powiedział: - Nauczyciel na Kresach nie zawsze pochodził z Wołynia, Podola czy Tarnopolszczyzny. On często był spod Warszawy, z Lublina, a nawet z dalekiego Pomorza. To była misja, do której zgłaszali się ludzie na ochotnika, nie przez Ministerstwo Oświecenia, ale przez potrzebę niesienia dzieciom nauki w trudnym terenie, gdzie trzeba było krzewić polskość. Stąd ta grupa zawodowa była postrzegana przez nacjonalistów ukraińskich jako ostoja polskości. Ale to nie tylko ukraińscy nacjonaliści mordowali polskich nauczycieli. Pamiętajmy o wywózkach na Syberię i do Kazachstanu w latach 1939-1941, kiedy nauczyciel polski na Kresach stał obok osadnika wojskowego, oficera, księdza, pracownika służby leśnej i był traktowany jako potencjalny wróg. Późniejsza okupacja niemiecka i współpraca niemiecko-ukraińska dopełniła tego, że ok. 400 nauczycieli zostało w bestialski sposób zamordowanych na Kresach. Jako środowisko nauczycielskie jesteśmy dumni z tej tablicy.
(obraz) |